Afryka. Przygotowania do tej podróży trwały prawie rok. Plan obejmował Rwandę, Ugandę i Kenię. W ciągu 6 tygodni mieliśmy pokonać tą trasę lądem, lokalnym transportem, bez pomocy agencji bo zarówno tą , jak i poprzednie nasze podróże organizujemy od początku do końca sami. Długo zastanawialiśmy się nad rzeczami, które będą nam potrzebne i sprawdzą się zarówno podczas trekkingów jak i podczas safari. Wiadomo, że w podróży dłuższej niż 2 tygodnie i pakowaniu wszystkich rzeczy do plecaka liczy się każdy kilogram, który później ciąży na plecach. Warto zatem dobrze przemyśleć jakie rzeczy sprawdzą się i jakich warunków spodziewać się w danych miejscach, dlatego przed każdą wyprawą robię rozeznanie. Mieliśmy doświadczenie w trekkingach po dżungli w wielu miejscach na świecie takich jak Borneo, Papua Zachodnia czy Amazonia jednak należy pamiętać, że każda dżungla jest inna i to, co przydać się może w Amazonii może być zupełnie bezużyteczne w Afryce.
Miejsca, które mieliśmy odwiedzić określał mój plan podróży. Każde z nich jest trochę inne bo różnią ze nie tylko ukształtowaniem terenu i wysokością nad poziomem morza, ale też sama dżungla wygląda inaczej. Z tego powodu poniżej w skrócie opiszę czego można się spodziewać w trakcie tych trekkingów. Więcej znajdziecie już niedługo na blogu w kolejnych wpisach ;)
Po kilku dniach spędzonych w Kigali, stolicy Rwandy, udaliśmy się nad jezioro Kivu przy granicy z Demokratyczną Republiką Kongo a następnie do Ruhengeri. To miasto można nazwać bramą do Parku Wulkanów. Wybraliśmy trasę wiodącą do obozu Dian Fossey, badaczki goryli górskich, gdzie do chwili obecnej znajduje się jej grób i miejsce pochówku jej goryli, które zginęły z rąk kłusowników. Spodziewaliśmy się błota, deszczu, dużych, parzących boleśnie pokrzyw i stromych podejść pod górę a co za tym idzie również chłodu. Ten trekking należał do najtrudniejszych w tej podróży. Przekroczyliśmy granicę wkraczając na teren Ugandy. Spędziliśmy noc na jednej z wysp jeziora Bunyonyi i następnego dnia ruszyliśmy w miejsce, o którym marzyłam od lat. Nieprzenikniony Las Bwindi. Trekking do goryli górskich to jedna z tych rzeczy, którą trzeba zaplanować z dużym wyprzedzeniem, załatwić permity, które upoważniają do trekkingu określonego dnia. W zależności od tego, gdzie znajduje się rodzina goryli, trekking może być lekki lub ciężki, długi lub trwać kilka godzin. Trudno to jednak przewidzieć przed podróżą bo to, do której z rodzin zostajemy przydzieleni okazuje się przed samym wyjściem do dżungli. Nasze doświadczenie po trekkingu, który zrobiliśmy w Rwandzie było całkiem przyjemne jednak w dalszym ciągu należy brać pod uwagę, że trzeba spodziewać się błota, może padać deszcz, rano jest wręcz zimno.
Queen Elisabeth NP w Ugandzie. Kolejny punkt podróży, gdzie jest możliwość zobaczenia szympansów. Wybraliśmy Kalinzu Forest znajdujący się poza granicami parku. Ten trekking nie był planowany, ale trudno oprzeć się pokusie spotkania z tymi małpami. Teren nie jest wymagający jednak po raz kolejny jest błoto, wystające korzenie drzew i liście sprawiają, że jest ślisko. Szympansy często siedzą w koronach drzew i trzeba przedzierać się przez zarośla.
Kenia. Zgodnie z planem podróży mieliśmy spędzić tu jedynie 2 tygodnie. Selfdrive safari do Nakuru NP było jedynym planowanym. Czas pandemii zatrzymał nas jednak w tym kraju na długie miesiące i zamiast 6 tygodni w podróży spędziliśmy w Afryce prawie 6 miesięcy. To dało nam możliwość lepszego poznania Kenii a także odwiedzenia kilku parków narodowych, które w tym czasie świeciły pustkami. Każde z naszych safari organizowaliśmy sami, wypożyczonym samochodem. W ten sposób odwiedziliśmy nie tylko planowany park Nakuru, ale także dwukrotnie Tsavo East i Amboseli. Czego spodziewać się na safari? Większą część czasu w parku spędza się w samochodzie. Należy jednak pamiętać o tym, że ranki bywają chłodne, mogą dokuczać owady. W Amboseli, które znajduje się u podnóża najwyższej góry Afryki w nocy konkretnie zmarzliśmy. W dzień natomiast dokuczał drobny pył unoszący się w powietrzu podnoszony przez wiatr. Zatrzymaliśmy się w położonym niedaleko głównej bramy campie. Ostrzegano nas przed skorpionami, które mieliśmy okazje spotkać również w Tsavo, więc po raz kolejny odpowiednie obuwie to podstawa.
Większość naszego ekwipunku stanowiły rzeczy od naszego partnera podróży Milworld, ale także zabraliśmy ze sobą rzeczy od Aktywny Turysta i Rebel Skin. Przyznam szczerze - przed wyjazdem nie sądziłam, że duża część tych rzeczy będzie nam ratować skórę przez cały ten czas spędzony w Afryce. Przez przedłużającą się podróż testowaliśmy te rzeczy znacznie dłużej niż planowano i wielokrotnie pytano nas, gdzie je dostać. Mam swoich faworytów jeśli chodzi o absolutne "must have" w podróży do wymienionych krajów. Obiektywnie, szczerze i bez ściemy. Nie wymieniam wszystkich rzeczy bo nie wszystkie okazały się być tak niezbędne jak te poniżej. W końcu to była nasza pierwsza podróż na ten kontynent a w necie za dużo porad na ten temat nie znajdziecie. Podzielę się więc swoimi doświadczeniami a o męskiej części ekwipunku wypowie się moja druga połowa.
DLA NIEJ:
1
Zdecydowaliśmy się oboje na ten model obuwia głównie ze względu na trekkingi. Model przeznaczony dla mężczyzn i najmniejszy rozmiar jaki mogłam wybrać to 39. W swoich butach przejechałam całą trasę od Rwandy do Kenii budząc konsternację bo wielokrotnie pytano mnie czy jestem z wojska, które tutaj budzi respekt. Buty sprawdziły się w każdym terenie, zarówno podczas ciężkiego trekkingu w Rwandzie, gdzie było nie tylko błoto, ale też stojąca woda, duże przewyższenia, wystające korzenie drzew. W Bwindi, idąc w grupie kilku osób, które miały buty trekkingowe i sportowe, my jako jedyni nie zjeżdżaliśmy z góry ślizgając się na błocie. Przetrwały zarówno ciężkie warunki w dżungli jak i ułatwiały życie w Amboseli. Na pewno pojadą ze mną w kolejną podróż do Afryki, którą już planujemy. Mała wskazówka dla kobiet - warto kupić dodatkowe wkładki do buta i zaopatrzyć się w grubsze skarpety ;)
Wybierałam ten model spodni z myślą o trekkingach. Wszędzie w dżungli należy spodziewać się zarośli, gryzących owadów, więc gruby materiał bardzo się tu sprawdza. Spodnie są wygodne, odporne na rozdarcie. Przed podróżą nie sądziliśmy, że przyjdzie nam spędzić na wybrzeżu porę deszczową. W tym czasie pojawiło się realne zagrożenie malarią. Repelenty nie dawały rady w pewnym momencie i wieczory spędzaliśmy ubrani w spodnie i koszule z długim rękawem. Mogę zdecydowanie powiedzieć, że to były spodnie ratujące życie, a przynajmniej skórę podczas afrykańskich nocy.
Większość rzeczy, które miałam do wyboru były przeznaczone dla mężczyzn jak na przykład buty czy właśnie ta koszula. Jednak bardzo dobrze się czuję w takich rzeczach a koszula przypadła mi do gustu na początku ze względu na jej kolor. W trakcie podróży okazało się, że jest dla mnie niezbędna. Miałam ją przy sobie zarówno podczas przejazdów autobusami, podczas safari czy jako ochrona przed komarami. Jest po prostu fantastyczna i mimo, że flanela nie kojarzy się jakoś z Afryką to uważam, że to jedna z tych niezbędnych rzeczy w takiej podróży. Miła dla ciała, miękka, ciepła a do tego niezniszczalna.
Kojarzyły mi się z safari a tymczasem używałam ich przez cały ten czas zarówno w drodze na plażę, podczas jazdy motorem, safari. Nogawki można skrócić przypinając je troczkiem. Spodenki są bardzo wygodne, nie krępują ruchów i nawet w tak gorącym klimacie materiał jest przewiewny. Fantastyczne spodenki za niewygórowaną cenę. Absolutny must have.
Ten plecak służył mi jako mały bagaż podręczny, ale zabierałam w nim również rzeczy jadąc na safari. Kolor świetnie się sprawdza w podróży bo trudno jest się nie ubrudzić podróżując lokalnymi środkami transportu. Jest wygodny nawet wtedy, gdy jest zapakowany po brzegi a pomimo tego, że jest niewielkich rozmiarów to mieści dużo rzeczy i drobiazgów dzięki licznym kieszonkom. Solidnie wykonany i pomimo długiej podróży, trudnych warunków nadal wygląda jak nowy. Występują w różnych rozmiarach i wzorach, więc na pewno każdy lubiący takie praktyczne plecaki znajdzie coś dla siebie :)
Doskonale uzupełniała się z moją flanelową koszulą w kratę. Dobra ochrona na wyprawę do dżungli, ale także na co dzień jako ochrona przed owadami. Myślę, że to inwestycja na lata bo jest wykonana z grubego materiału i biorąc pod uwagę, że to model męski to niejeden z panów ucieszyłby się mając ją na takiej wyprawie w swoim bagażu.
Świetny gadżet, który genialnie sprawdził się zarówno podczas długich przejazdów jak i w trakcie trekkingów, wyjść na plażę. Butelka jest wykonana z miękkiego plastiku, po opróżnieniu można ją zwinąć do niewielkich rozmiarów i schować do plecaka. Zajmuje wtedy mało miejsca. Zdecydowanie na plus bo staramy się ograniczać kupowanie wody w plastikowych butelkach a tą można przed każdym wyjściem ponownie napełnić. Przez długich 6 miesięcy używaliśmy ją prawie codziennie i nadal jest w pełni sprawna co świadczy o jej wytrzymałości. Bardzo przydatna rzecz, która sprawdzi się nie tylko w podróży a do tego cena jest rewelacyjna przy innych dostępnych na rynku.
8. Kurtka wiatrówka Regatta, model Leera III (znajdziecie ją np. na stronie naszego partnera Aktywny Turysta ). Zanim dokonałam ostatecznego wyboru długo naradzałam się z naszym partnerem podróży bo wybór jest ogromny i wszystkie kurtki wyglądają na pierwszy rzut oka ślicznie, ale nie każda spełniała podstawowe wymagania. Przyznam szczerze, że szukałam czegoś lekkiego, nie zajmującego zbyt dużo miejsca bo spodziewałam się korzystać z tej kurtki jedynie w trakcie trekkingów. Tymczasem przedłużony czas pobytu w Kenii spowodował, że spędziliśmy na wybrzeżu czas pory deszczowej i kurtka przydała się zarówno podczas deszczu, spacerów po plaży, gdy wiał silny wiatr i podczas jazdy na motorze, gdy eksplorowaliśmy wybrzeże. Jest fantastyczna pod każdym względem - zarówno estetycznym, doskonałym wykończeniem i ten cudowny kolor <3 Sprawdziła się oczywiście również podczas trekkingów nie tylko chroniąc przed deszczem mnie, ale też aparat, który miałam na szyi. Polecam taki typ kurtki z prostego powodu - przyda się nie tylko w podróży takiej jak nasza, ale także w trakcie spacerów czy podróży po Polsce. Prosta i wielofunkcyjna rzecz ;) Must have dla aktywnych.
9. Okulary przeciwsłoneczne Trespass ZEST dostępne są w różnych kolorach i oboje mieliśmy ten sam model. Generalnie nie wyobrażam sobie naszych podróży bez okularów przeciwsłonecznych. Możecie je zobaczyć praktycznie na wszystkich naszych zdjęciach z prostego powodu - zwykle trzeba odwrócić twarz do słońca i tu zaczynamy mrużyć oczy, robić dziwne miny, więc prościej jest założyć po prostu okulary :D Nasze sprawdzały się zarówno na plaży, jak i podczas trekkingów, safari czy jazdy motorem. Sprawdziły się w różnych warunkach, ale intensywność ich użytkowania spowodowała, że mój model nie wytrzymał i krótko po powrocie zakończył żywot. Przemka okulary przydały się również w momencie, gdy dopadła go infekcja oka i miał wyjątkową nadwrażliwość na światło. Bez okularów po prostu nie opuszczał hotelu i nosi je do tej pory. Polecam Zesty z kilku powodów: cena, śliczne i trwałe kolory, dobre wykonanie (nie sugerujcie się moim modelem bo ja wyjątkowo szybko niszczę każde okulary i używam je także w roli opaski na włosy - tu również świetnie się sprawdzały, ale ten fakt pewnie przyspieszył ich koniec).
10. Legginsy Rebel Skin, model Yadou P3 . To była miłość od pierwszego wejrzenia. Uwielbiam kolorowe, oryginalne rzeczy i w momencie, gdy znalazłam w sieci naszego kolejnego partnera podróży (oczywiście wtedy jeszcze nawzajem nie słyszeliśmy o swoim istnieniu :D ) bardzo chciałam, żeby tak współpraca nam się udała. Niezaprzeczalnymi zaletami Rebel Skin (ja pokochałam nawet nazwę bo tak bardzo do mnie pasuje :D ) jest wzornictwo bo to projekty polskich artystów, niepowtarzalne, wyjątkowe i na pewno każdy znajdzie taki wzór, który go urzeknie jak mnie jaskółki od Yadou <3 Legginsy testowałam najpierw podczas moich treningów i biegania w UK, ale genialnie sprawdziły się również w Kenii - podczas spacerów po plaży, wypadów na zakupy w chłodniejsze dni w porze deszczowej i cudownie wpisywały się w koloryt afrykańskich ulic. Poza tym są mega wygodne, solidnie wykonane i po prostu drugich takich na rynku nie znajdziecie. Wystarczy kliknąć, żeby się przekonać ;)
A do kompletu polecam wybrać…
11. Koszulka Rebel Skin (moja ukochana, szara). Mogę spokojnie powiedzieć, że wygląda fantastycznie już na zdjęciach, ale gdy ją na siebie założysz to gwarantuję, że przepadniesz. Fajny, nie krępujący ruchów krój, miła dla ciała bawełna. Idealna do treningów, ale także na plażę bo jest przewiewna, nie przylega do ciała. Dla mnie to był hit podczas naszego długiego pobytu na wybrzeżu i bardzo często zakładałam ją na plażę. Cena nie jest wygórowana a z moją zniżką możecie dostać 5 % zniżki na zakupy na stronie Rebel Skin z kodem kropelewska4323 . Enjoy <3
DLA NIEGO:
Z własnego doświadczenia warto wymienić wkładki wewnętrzne na bardziej elastyczne. Po każdym zabrudzeniu wyczyścić otwory wentylacyjne z boku buta, aby noga mogła swobodnie oddychać. Dopóki są drożne noga się nie poci. Po tym jak wpadłem w nich prawie po kolano w błoto na trekkingu w dżungli musiałem otwory czyścić wykałaczką, bez problemu resztki błota wypadły i otwory były szczelne. Dodam, że po wpadce z ugrzęźnięciem w błocie, gdy w końcu się z niego wydostałem stopa dalej była sucha. Woda z błotem pomiędzy nogawkę a but do środka się nie przedostała. Materiał przy obiciu skóry buta czyści się bardzo łatwo. Bieżnik podeszwy wielokrotnie uratował mnie przed niezbyt miłym zjazdem na czterech literach ze stromego zejścia podczas trekkingu do goryli w Ugandzie. Wielu współtowarzyszy wyprawy posiadało buty trekkingowe bardzo znanej firmy i takie obuwie w ogóle się w tych warunkach nie sprawdziło. Buty wzbudzały szacunek u innych podróżnych, ludności cywilnej jak i obecnych na miejscu służb, gdyż militarne rzeczy są przeznaczone tylko do użytku przez wojsko, policję czy strażników parków narodowych. Zauważyłem, że jakość noszonych butów przez te służby drastycznie odbiegała od moich butów. Warto posiadać zestaw do konserwacji obuwia - pastę do butów i szczotkę.
Bardzo wytrzymały materiał i szwy. Pojemne kieszenie. Kamuflaż najlepszy z najlepszych, a ponadto nie widać na nich zabrudzeń. Dodatkowy plus za sznurek w pasie, gdyby zapomnieć paska do spodni. Lub jeśli pasek użyjesz do innych celów, nie obawiasz się że spadną.
Super sprawdzają się w różnym terenie od dżungli przez sawannę, kończąc na codziennym używaniu. Materiał jest oddychający, jednocześnie gruby i odporny na uszkodzenia. Nawet mimo ubrudzenia ich błotem podczas trekkingu w dżungli, wszystko zeszło w praniu. Szwy są bardzo wytrzymałe. Dużym atutem jest liczba kieszeni. Można w nich zmieści wiele rzeczy aby odciążyć plecak i mieć do nich łatwiejszy dostęp. Rzepy w wilgotnym klimacie lepiej się spisują niż metalowe napy, gdyż metal szybko rdzewieje. Z innych zalet warto wymienić dodatkowe gumy w pasie co poprawia komfort użytkowania na wypadek braku paska do spodni. Dużym plusem jest ich kolor, który nie przyciąga promieni słonecznych jak ciemne kolory. Nic się nie odbarwiło, kolor pozostał jak nowy. Żaden komar przez nie się nie przebił, a było ich bardzo dużo podczas długich wieczorów spędzonych na wybrzeżu Kenii, szczególnie w porze deszczowej.
Kieszenie na rękawach górnych i dolnych najlepsze rozwiązanie na schowek drobnych rzeczy. Najbardziej przydawała się wieczorami po intensywnych safari, gdy temperatura spadała i było chłodno. Dodatkowe rękawy z otworem na kciuk chroniły przed ugryzieniami komarów w dłonie. Rano, gdy jeszcze słońce jest nisko wystarczająco poprawiała komfort cieplny. Później trzeba było ją zmienić na t-shirt. Nadmienię, że nawet strażnik w parku narodowym Amboseli (Kenia), chciał oddać swój mundur w zamian za nią.
Afryka bez dodatkowego światła po prostu nie istnieje. Ta latarka była używana prawie codziennie. Awarie prądu są tu na porządku dziennym. My nie mieliśmy go 5 dni pod rząd. Gdy zjechaliśmy po zachodzie słońca do lodgy, pomagała w oświetleniu konarów drzew i buszu z dużej odległości, gdy coś się zbliżało. Świetnie pokazała nam miejsce skradania się i żerowania nocnych zwierząt jak bush baby, słoni czy hien. Mimo kilku upadków na różne podłoże działała bez zastrzeżeń. Warto zamiast standardowych baterii używać akumulatorków, które są o wiele lżejsze. Chociaż sama żarówka nie zużywa dużo energii. Minus - sznurek przy latarce szybko się przetarł, ale to nie wpływa na fakt, że latarka działa bez zarzutu i jest niezastąpionym gadgetem w takiej podróży.
Przez pół roku użytkowania od Rwandy przez Ugandę kończąc na Kenii w ekstremalnych warunkach: silne słońce, deszcz, wszędobylski piasek, a nawet po zanurzeniu w basenie z chlorowaną wodą materiał wygląda jak nowy. Nawet pranie w odsalanej wodzie nie robi na niej wrażenia. Gdy zaczęły się moje problemy z okiem dodatkowo chroniła przed promieniami słonecznymi.
Kurtka jest świetna na deszcz i wiatr. Materiał nie przemaka. Szwy są zabezpieczone - klejone, co utrudnia przedostanie się wody. Bardzo dobrze leży, nie krępuje ruchów. Super rozwiązanie z kapturem, który po zwinięciu kurtki służy jako worek. Tym samym zajmuje bardzo mało miejsca, a jej waga jest znikoma. Ściągacze w rękawach dobrze przylegają i nie uwierają w nadgarstki. Pojemne kieszenie. Świetna kolorystyka.
Nasza afrykańska podróż zmieniła się w podróż życia. Pół roku w Afryce było dla mnie nieosiągalnym marzeniem, tak jak kiedyś spotkanie z gorylami górskimi, o którym marzyłam od dziecka. To była nie tylko nasza pierwsza wyprawa na afrykański kontynent, ale również po raz pierwszy udało nam się pozyskać partnerów podróży. To była ogromna przyjemność zabrać ze sobą rzeczy, które sprawdziliśmy w różnych trudnych warunkach. Nie zawiedliśmy się na żadnej z tych rzeczy i jednocześnie stały się one nieodzowną częścią naszej wyprawy na Czarny Ląd. Nigdy nie sądziłam, że przez militarny styl naszych butów, mojego plecaka, ktokolwiek pomyśli, że niewielkich rozmiarów blondynka może być wojskowym a pytano mnie o to wiele razy. Po pewnym czasie nie wyprowadzałam już nikogo z błędu i nawet niejednokrotnie bardzo nam to pomagało w podróży.
Pamiętam, gdy przed wyjazdem zastanawialiśmy się gdzie szukać takich rzeczy, uniwersalnych ubrań, które wytrzymają, nie zawiodą, nie zniszczą się po jednym trekkingu. W trakcie naszej podróży wielokrotnie wspominałam na swojej stronie FB Carola travels the world o rzeczach, które zabieraliśmy w góry czy na safari. Nie zawiodły nas ani razu, chroniły przed błotem, zimnem, owadami, były wsparciem a nie przeszkodą w drodze do celu. Oczywiście, niektóre z nich to rzeczy przeznaczone dla mężczyzn jak buty, koszule czy T shirty, ale ja osobiście czułam się w nich fantastycznie i miałam wrażenie, że wręcz dopełniają siłę mojego charakteru i determinację, która pomogła mi zmienić marzenia o Afryce w rzeczywistość. Okulary, moja niebieska koszula czy legginsy nie tylko zapisały się na wielu zdjęciach, ale noszę je z przyjemnością także po podróży i z pewnością zabiorę ze sobą w kolejną podróż. Ponownie do Afryki <3
#Afryka #Kenia #Rwanda #Uganda #musthave #cozabrać #ekwipunek #podróż #podróże #polacywpodróży #blogpodróżniczy #travelblog #travel #partnerpodróży #travelpartner #rebelskin #milworld #Aktywnyturysta #trekking #safari #Kenya #selfdrivesafari #safarikenia #ubranie #buty #plecak #zplecakiem #Africa #tsavoeast #amboseli #nakuru #bwindi #goryle #carolatravelstheworld #covid #wpodróży #adventure #adventureofalifetime #podróżżycia
Kommentare