English version below
W maju pierwszy raz usłyszeliśmy o wizytach samic żółwi wychodzących na brzeg w Diani by złożyć jaja. Minęły prawie 2 miesiące od momentu naszego przyjazdu na kenijskie wybrzeże i gdyby nie pandemia dawno bylibyśmy w domu w Polsce. W Diani Beach mieliśmy spędzić jedynie 8 dni, więc wcześniej nawet nie przypuszczałam, że możemy mieć okazję i czas na spotkanie z żółwiami. Nasz nieplanowany dłuższy pobyt dał nam niepowtarzalną możliwość zobaczenia na własne oczy jednego z cudów natury, który wielokrotnie widziałam jedynie w filmach przyrodniczych. Cudu narodzin żółwi morskich. W naszym przypadku były to żółwie zielone (Chelonia mydas).
Zobaczenie samic składających jaja utrudniał nam fakt godziny policyjnej wprowadzonej na początku lockdownu w Kenii, która w tym czasie zaczynała się o godzinie 21. Żółwice wychodzą na ląd pod osłoną nocy a plaże w Diani ciągną się kilometrami, więc szanse zobaczenia tego momentu nie były wielkie. Szczerze to nawet nie próbowaliśmy chodzić nocą po plaży. Mieliśmy jednak nadzieję, że uda nam się zobaczyć moment wylęgu i próbowaliśmy dotrzeć na miejsce kilka razy zanim nam się to udało. Wcześniej nie sądziłam, że nie jest to takie proste jak może się wydawać dopóki faktycznie nie starasz się znaleźć gniazda gotowego na wylęg. Bardzo pomocne okazało się nawiązanie kontaktu z Diani Turtle Watch, organizacją, która działa od 2012 roku i zajmuje się patrolowaniem plaż od Waa aż do Funzi Island w poszukiwaniu nowych gniazd, martwych lub rannych żółwi a także uwalnianiem żółwi zaplątanych w sieci. Przenoszą również gniazda, jeśli samica wybrała nieodpowiednie miejsce. Swoją siedzibę mają w Marine Education Centre przy Sands at Nomad Resort, gdzie zajmują się edukowaniem lokalnej społeczności, szkół i turystów.
W wodach Oceanu Indyjskiego, u wybrzeży Kenii, występuje 5 z 7 gatunków żółwi morskich. Trzy gatunki składają jaja na kenijskich plażach. W tym rejonie najczęściej występują żółwie zielone i żółwie szylkretowe. Wszystkie żółwie morskie są objęte ochroną, jednak nadal zdarza się, że żółwie są zabijane dla mięsa i skorup, które w przeszłości trafiały głównie na rynek japoński. Nazwa żółwia zielonego wzięła się nie od koloru jego skóry lecz koloru tłuszczu, który niegdyś wykorzystywany był w obrzędach jako ochrona przed złymi duchami.
Żółwie zielone występują w wodach tropikalnych i subtropikalnych na całym świecie. Gniazdują na plażach około 140 krajów. W przeciwieństwie do innych gatunków dorosłe osobniki są roślinożerne. W ich diecie dominują algi i trawa morska. Młode osobniki żywią się gąbkami, małymi skorupiakami, wężami morskimi i meduzami. Samce są większe od samic i posiadają dłuższy ogon oraz płetwy, które przydają się im trakcie kopulacji. Samice rozmnażają się co 2-4 lata przypływając na płytsze, przybrzeżne wody. W Kenii regularnie widuje się je w Watamu Marine Park i Marine Reserve. Gatunek ten jest drugim największym gatunkiem żółwi morskich z długością karapaksu dochodzącą do 120 cm i wagą 150- 200 kg.
Okres godowy odbywa się w przybrzeżnych, ciepłych wodach. Żółwie są poliginandryczne co znaczy, że z jedną samicą kopuluje kilka samców, których samica zaakceptuje. Od tej chwili upływa średnio 15 dni do momentu wyjścia samicy na plażę, najczęściej odbywa się to w nocy. Zazwyczaj samice wracają na plażę, gdzie przyszły na świat. Zdarza się jednak, że gniazdują gdzie indziej wybierając plażę o podobnej strukturze i kolorze piasku jak ten, gdzie zaczęła się jej długa droga życia. Jedna samica w trakcie sezonu gniazdowego wychodzi na ląd od 1-9 razy, żeby złożyć serię od 75-200 jaj w każdym z gniazd. Jaja mają średnio od 35-58 mm średnicy. Temperatura odgrywa ogromną rolę w ich rozwoju - wyższe temperatury sprawiają, że wylęga się więcej samiczek a w niższych temperaturach, poniżej 28 stopni - więcej samców. Okres inkubacji w tym miejscu Kenii trwa od 55-75 dni, dlatego trudno jest przewidzieć dokładnie, kiedy małe żółwiki zaczną swoją drogę do oceanu. Większość gniazd pustoszeje pod osłoną nocy, gdy jest chłodniej i jest mniejsza szansa na stanie się posiłkiem dla ptaków czekających na taką okazję. Młode w momencie wylęgu ważą około 26 gram. Od momentu opuszczenia plaży przez małe samiczki upłyną długie lata zanim ponownie przypłyną na plażę. Samce nigdy już nie wrócą na ląd. Czas, którego potrzebują by osiągnąć dojrzałość płciową to około 27 lat. Średnio 1 na 1000 młodych uda się przeżyć.
Żółwie zielone pokonują ogromne dystanse podróżując w grupach, zazwyczaj pochodzących z tej samej plaży. Potrafią pokonywać dziennie od 20-90 km. Młode osobniki są najszybszymi pływakami wśród innych gatunków żółwi morskich. Największym zagrożeniem dla żółwi morskich jest człowiek. Często padają ofiarami ludzi polujących na nie dla mięsa. Gniazda padają ofiarą drapieżników, ale także mrówek ogniowych. Zanieczyszczenie oceanu, nadmierne eksploatowanie plaż będących terenami lęgowymi a także przypadkowe zaplątanie w sieci traulerów łowiących ryby i krewetki ma ogromny wpływ na wszystkie gatunki morskich żółwi.
Podczas naszego pobytu w Diani odwiedziliśmy kilka miejsc, gdzie samice złożyły jaja. Specjalnie wyznaczone i chronione miejsca, gdzie przeniesiono gniazda znajdowały się w okolicy Sands at Nomad, Diani House i White Shell House. Każde z gniazd opatrzone było tabliczką z datą złożenia jaj i przewidywaną datą wylęgu. Odwiedziliśmy wszystkie te miejsca jeżdżąc na motorze po Diani, ale sami na pewno byśmy nie trafili w odpowiedni moment. Lucianę znalazłam przypadkiem na stronie FB Diani Turtle Watch. Napisałam jak bardzo chciałabym zobaczyć ten moment i zaproponowała mi, żebym podała swój numer telefonu to da mi znać, gdy któreś z gniazd będzie gotowe do wylęgu. Żółwie zielone gniazdują na plażach Diani od stycznia, lutego do października, jednak ten sezon jest bardzo nietypowy i nikt nie potrafi powiedzieć dokładnie dlaczego. Jest już druga połowa listopada i nadal pojawiają się żółwice składające jaja. Do chwili obecnej w Diani wylęgło się 4200 maluchów i wygląda na to, że to jeszcze nie koniec.
Pierwsze gniazda znaleźliśmy na początku lipca na terenie White Shell House, prywatnego domu znajdującego się przy plaży, gdzie chodziliśmy na spacery brzegiem oceanu. Każde z gniazd opatrzone było datą, ale w tym czasie nie sądziłam jeszcze, że urządzimy prawdziwe bezkrwawe polowanie na ten cud narodzin.
Pierwszą próbę zobaczenia wylęgu podjęliśmy 18 lipca bo wydawało mi się, że taka data widniała na tabliczce. Jedyne co wtedy udało nam się zobaczyć to puste gniazdo. Za każdym razem wygląda to inaczej, w różnym tempie. Czasami w ciągu pół godziny gniazdo jest puste a czasami trwa to godzinami. Natura rządzi się swoimi prawami a my możemy jedynie liczyć na szczęście. Im więcej razy próbowaliśmy, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że to prawdziwy wyścig z czasem. Za każdym razem docieraliśmy na miejsce zbyt późno, ale cierpliwość i upór w tym przypadku popłaca. W końcu :D
21 lipca rano włączyłam telefon i okazało się, że Luciana próbowała dać mi znać, że zaczęło się. Zanim dotarliśmy do Diani House było już po wszystkim. Trzeba wspomnieć, że nie wszystkie jaja są gotowe do wylęgu w tym samym czasie. W przypadku tego gniazda część jaj, które nie wylęgły się zostały przeniesione w inne miejsce i zakopane w nowym gnieździe na kolejne dni. Szanse jednak nie były wielkie bo gniazdo zostało zaatakowane przez mrówki ogniowe. Posiedzieliśmy chwilę w pobliżu oceanu patrząc czy nic się nie dzieje w miejscu, gdzie zakopano jaja, ale tym razem znowu nie mieliśmy szczęścia. Tak łatwo jednak się nie poddaliśmy. Nadal mieliśmy szansę zobaczyć ten moment bo zostały jeszcze 2 gniazda, których przewidywana data wylęgu wypadała przed datą naszego odlotu w sierpniu.
Kolejny raz telefon zadzwonił, gdy siedzieliśmy w ogrodzie naszych znajomych 29 lipca. Było już ciemno, ale postanowiliśmy jechać do Nomada, gdzie trwał już wylęg. Najpierw wyboistą drogą, później zmusiłam strażnika, żeby szybko otwierał bramę bo my spieszymy się do żółwi a później biegiem po plaży i dotarliśmy w momencie, gdy ostatnie maluchy odpłynęły niesione falami oceanu. Tam właśnie poznałam Nevila, który pracuje w Diani Turtle Watch. Podałam mu swój kenijski numer telefonu i obiecał, że da mi znać, gdy pojawi się następna okazja zobaczenia żółwi.
Nie musieliśmy tym razem długo czekać na kolejną wiadomość od Nevila, 30 lipca. Może widział moje rozczarowanie, gdy dobiegliśmy wykończeni na plażę Nomada i jedyne co zobaczyliśmy to zabezpieczone gniazdo z pozostałymi, niedojrzałymi jeszcze jajami i ślady małych płetw na pudrowo białym piasku pod rozgwieżdżonym niebem. Tym razem mieliśmy dużo łatwiejsze zadanie bo gniazdo, które właśnie zaczęło się wylęgać było niedaleko nas, przy White Shell House. Było koło 9 rano czyli bardzo nietypowo. Zaspani wsiedliśmy na motor i pojechaliśmy na plażę. Pierwsze dwa maluchy już zdążyły opuścić gniazdo i odpłynąć. Reszta ogrodzonego gniazda delikatnie się poruszała, ale niewiele się działo i trudno było przewidzieć jak długo to może potrwać.
Zbierało się coraz więcej ludzi czekających na to wydarzenie tak samo jak my, niektórzy nawet z małymi dziećmi. My musieliśmy wrócić na godzinę do naszego hotelu bo mieliśmy wcześniej zaplanowane spotkanie z załogą naszego Shambani Cottages. Nevil miał dać znać, gdyby akcja wylęgu nagle przyspieszyła, ale zdążyliśmy w porę wrócić a nawet jeszcze musieliśmy czekać aż maleństwa same zaczną przekopywać się przez grubą warstwę piasku.
Nadal nie spieszyło im się do wyjścia. Czekaliśmy tam ponad godzinę (około 12 w południe) zanim zaczęły się pokazywać jeden po drugim i biec w kierunku szumiącego turkusu zrobionym specjalnie dla nich korytarzem w piasku. To naprawdę wzruszająca chwila, gdy te maleństwa biegną jak zaprogramowane przez naturę i po chwili porywa je fala. Później widać jak wypływają na powierzchnię unoszone przez fale by zaczerpnąć powietrza. Takie maleńkie w tej otchłani oceanu. Jeżeli samiczki przeżyją wrócą za wiele lat na tą plażę złożyć jaja.
Natura zatoczy krąg, krąg życia. Biorąc pod uwagę, że od momentu wylęgu do chwili osiągnięcia dojrzałości musi minąć przynajmniej 27 lat to nie można tego nazwać inaczej jak cudem. Przeżywa ich bardzo niewiele, większość tego czasu spędzają na otwartym oceanie pokonując ogromne dystanse by po kilku dekadach wrócić na plażę, gdzie przyszły na świat. Niezwykłe i wzruszające doświadczenie.
To była nasza trzecia próba. Gniazd w tym roku było dużo mniej niż w poprzednim jak się dowiedzieliśmy. Na plażach Diani było ich niewiele ponad 50 w tym czasie, nie wszystkie jeszcze opustoszały, ale my nie mieliśmy już tyle czasu bo data wyjazdu zbliżała się szybciej niż bym tego chciała. Tego dnia naprawdę poczułam jakby to była jakaś nagroda dla mnie, od Afryki. Po pierwsze zdążyliśmy na czas w miejsce położone na tyle blisko, że mogliśmy tam bez problemu dotrzeć. Po drugie wszystko działo się w ciągu dnia a nie w nocy, gdy niewiele widać. Po wszystkim rozmawiałam jeszcze z Nevilem. To od niego dowiedziałam się, że zazwyczaj po 3 dniach ponownie odkopuje się gniazdo by sprawdzić i policzyć liczbę jaj, które się wykluły. Oczywiście chciałam zobaczyć jak to wygląda, ale nie spodziewałam się, że czeka nas kolejna niespodzianka.
2 sierpnia udaliśmy się znowu na naszą plażę. Czekaliśmy na Diani Turtle Watch. Pojawili się także właściciele posesji, na którą przeniesione były gniazda. Tym razem nie było innych ludzi, tylko my. Nevil zaczął kopać w piasku. Nie sądziłam, że te gniazda są tak głębokie bo to miało prawie 70 cm głębokości. W jaki sposób te maleństwa przekopują się przez tą warstwę piasku, to niesamowita wola życia.
Tyle dni później, na dnie gniazda znaleźliśmy kolejne żółwie. Najpierw 9 a następnie kolejne 7. Niektóre miały problemy z oczami bo zostały zaatakowane przez mrówki. Miały problem z odnalezieniem właściwego kierunku, kręciły się w kółko. Po obmyciu oczu wodą morską zostały zabrane przez ocean. W przypadku każdego z tych maluchów to natura zdecyduje czy przeżyją. My jedynie dopilnowaliśmy aby doszły o własnych siłach do oceanu nie dając szansy na łatwy posiłek ptakom czyhającym w pobliżu. Okazało się również, że nie z wszystkich jaj wyległy się żółwie. Niektóre nie rozwinęły się zupełnie, inne zatrzymały się na pewnym etapie i widać było jeszcze żółtko przy małym ciałku. Jednak większość pobiegła do oceanu. Te, które mogliśmy zobaczyć w tego dnia były trochę mniejsze. Potrzebowały więcej czasu aby przyjść na świat, ale trudno powiedzieć czy ich szanse przeżycia są mniejsze.
Żółwie morskie miałam okazję spotkać wiele razy w różnych miejscach na świecie, ale nigdy nie sądziłam, że uda mi się zobaczyć ten wyjątkowy spektakl, jakim jest cud narodzin tych pięknych stworzeń. Kenia stworzyła nam taką możliwość zatrzymując nas na wybrzeżu na długie miesiące a ja tak bardzo chciałam być świadkiem tego niezwykłego wydarzenia, że w końcu nam się udało. Nie mogłam wymarzyć sobie piękniejszej scenerii i lepszego momentu. Kilka dni później siedzieliśmy już na pokładzie samolotu, na który czekaliśmy od kilku miesięcy. Nasz lot powrotny przekładano przez ten czas 11 razy. Patrzyłam na oddalający się turkus oceanu, gdy samolot wznosił się coraz wyżej. Niezwykłe doświadczenie wylęgu tych małych stworzeń potraktowałam jako podarunek od Afryki, na pożegnanie, które złamało mi serce.
Kenia przez ten cały czas odkrywała przed nami swoje piękno i pokazywała mniej ładne dla oka problemy, z jakimi borykają się mieszkańcy wybrzeża, a których większość turystów nie zdąży dostrzec przyjeżdżając tu na krótki czas. Diani Beach zatrzymało nas na długie miesiące dając szansę na bliższe poznanie, zatrzymanie się, zwolnienie tempa. Stało się naszym domem z dala od domu i zbiorem wielu pierwszych razów - pierwszej pory deszczowej, pierwszego tak długiego pobytu z dala od domu i bliskości oceanu, ale także miejscem, które wielokrotnie spełniło moje marzenia.
Jedynie zatrzymanie nas na tak długo na wybrzeżu dało nam szansę na zrobienie wszystkich tych rzeczy, na które w przypadku pierwotnego planu podróży zwyczajnie nie starczyło by nam czasu. Mam tu na myśli odwiedzenie dwa razy Tsavo East a także Amboseli, pomocy lokalnej społeczności w tym trudnym dla nich czasie, ale także zobaczenie tego cudu natury, jakim dla mnie zawsze już będzie wylęg żółwi. To był zaszczyt być świadkiem tego wydarzenia pod koniec najbardziej niesamowitego lipca w najbardziej niezwykłym roku w moim całym, dotychczasowym życiu. Magiczne pożegnanie z moją Afryką.
Zdjęcia dorosłych osobników żółwi zielonych zostały zrobione w Australii Zachodniej podczas snurkowania na rafie Ningaloo w 2016 roku.
Szczególne podziękowania dla Diani Turtle Watch za pomoc w spełnieniu mojego marzenia <3
Więcej o Diani Turtle Watch dowiecie się z ich strony na FB oraz tu: https://localocean.co/
Źródła:
_______________________________________________________________________________
The circle of life. Green turtles hatching in Diani Beach, Kenya.
We have heard about turtle females visits in Diani to lay eggs for the first time ine May. Almost two months had passed since we arrived on Kenyan coast and if it was not pandemic we would have been at home in Poland already for a long time. We were suppose to spend only 8 days in Diani Beach so I wouldn't expected to have a chance and a time to see turtles. Altogether with our extended stay we were given an unrepeatable chance to see with our own eyes one of nature's wonders which I saw many times only in wildlife documentaries. The miracle of birth of sea turtles. In our case these were green turtles (Chelonia mydas).
The fact that curfew was imposed at the beginning of lockdown in Kenya starting at 9pm caused that spotting females laying eggs was even more difficult. Female turtles get on land under cover of night and Diani beaches strech along the shore for kilometers so the chance of spotting this moment were not big. To be honest we didn't even try to walk on the beach at night. However we were hiping to see the moment of hatching and we tried few times before we succeeded. I have never thought that it might be not as simple as it may seem until we actually tried to find the nest ready to hatch. Getting in touch with Diani Turtle Watch was very helpful, the organizations that started in 2012 nad patrols the shore from Waa to Funzi Island searching for new nests, dead or injured turles and also setting free thos entagled in nets. They also move nests if some female chose unappropriate spot. They are based at Marine Education Centre within the Sands at Nomad Resort where they educate local community, create awareness in schools and for tourists.
There are 5 out of 7 species of sea turtles living in Indian Ocean waters, at the shore of Kenya. Three species lay eggs on Kenyan beaches. I this area green and hawsbill turtles the most popular. All species of sea turtles are protected by law however it still occurs that they are being killed for meat and their shells which were sent in the past mainly to Japan market. The name of green turtle derives not from the colour of his skin but the colour of fat that once used to be used during ceremonies as protection against evil spirits.
Green turtles are present in tropical and subtropical water all over the world. They are found nesting on beaches of 140 countries. On contrary to other species mature greens are herbivourous. Their diet is dominated by algae and sea grass. Juveniles feed on sponges, small invertebrates, sea serpents and jellyfish. Males are larger than females and they have longer tails and longer claws that are helpful when mating. Females return to breed every 2-4 years coming to shallow, coastal waters. Thay are regularly seen in Watamu Marine Park and Marine Reserve. This species is the second larggest sea turtle with the lenght of its carapace reaching 120 cm and weight 150-200 kg.
Mating season takes place in coastal, warm waters. Turtles are polygynandrous which means that one female has multiple mates which she accepts. Starting from this moment on average 15 days past unil she attepts to nest, mainly during the night. Usually females come back to their natal beach. Sometimes it happens that they nest somewhere else choosing a beach with similar structure and colour of sand as the one where her long life started. One female comes on land 1-9 times during one nesting season to lay a clutch of 75-200 eggs each time. Eggs have 35-58 mm in diameter. Temperature play major role in eggs development - higher temperature produce more females while in lower temperatures, below 28 degrees - more males. The incubation period in this part of Kenya lasts from 55-75 days which makes it hard to predict when exactly small hatchlings will start their run to the ocean. Most of nests get empty at night when its cooler and a chance of becoming a birds' prey waiting for such occasion is lower. Hatchlings weight around 26 g. It will take long years for small females to come back to the beach since the moment of leaving the shore. Males will never return on the land. The time they need to reach maturity is around 27 years. On avarage 1 on 1000 survives.
Green turtles travel huge distances in groups usually deriving from the same natal beach. They can swim through 20-90 km daily. Juveniles are the fastest among other sea turtles species. The biggest threat for sea trutles is human. They often get killed by people hunting them for meat. Nests become prey of predators but also fire ants. Oceans' polution, excessive development of beaches that once used to be nesting grounds and also accidental catch in commercial shrimp trawling and fishing nets have a huge impact on all species of sea turtles.
Whilst our stay in Diani we visited few places where females layed eggs. Specially designated and protected spots where eggs were relocated can be found near Sands at Nomad, Diani House and White Shell House. Each of these nestes was marked with plate stating the date of laying eggs and expected date of hatching. We visited all places mentioned here while riding a motorbike around Diani but I'm sure we wouldn't find the right moment. I found Luciana by chance on Diani Turtle Watch FB site. I wrote her how much I would like to see this moment and she offered me to give her my phone number so that she would let me know when some of nests is ready to hatch. Green turtles nests on Diani beaches since January, February until October however this season is very different and nobody knows why. It's already second half of November and turtles' females keep coming. Until now 4200 babies have hatched in Diani and it looks like it's not over yet.
The first nests we found at the beginning of July at White Shell House compound, a private house right by the beach where we used to walk along. Each of nests was marked with date but at that time I didn't think that we would start a real bloodless hunt for this miracle of birth.
The first try to see the hatch took place on 18th July because I thought I saw this date on the plate before. The only thing we saw at that time was an empty nest. It looks different each time, in different pace. Sometimes the nest gets empty in half an hour and other times it takes hours. Nature has it's own rules and all we can count on is a stroke of luck. The more we were trying, the more certain I was that it was a real race against time. Everytime we were getting there too late but patience and persistence pays off in this case. Eventually :D
On 21st July in the morning I turned on the phone and it turned out that Luciana was trying to let me know that it started again. It was over when we got to Diani House. I should mention that not all eggs are ready to hatch at the same time. If it's about this particular nest some eggs were moved to different place and left in new nest for few days. Chances were low because eggs were attacked by fire ants. We sit for a while near the ocean watching if the sand was not moving in the place were eggs were burried but this time we were not lucky again. We didn't give up so easily. We still had a chance to see this moment because there were still 2 nests with expected date before our flight back home in August.
The phone rang again when we were sitting at the garden of our friends on 29th July. It was already dark but we decided to take a ride to Nomad where hatching had started. At first on a bumpy road, later I forced a guard at the gate to open because we were in hurry to see turtles and further on running along the beach but when we got there last few hatchings left the shore carried by waves of the ocean. This is where I met Nevil who works at Diani Turtle Watch. I gave him my Kenyan number and he promised to let me know when there will be another chance to see turtles.
We didn't have to wait long for Nevil's message, on 30th July. Maybe he had seen my dissapointment when we run exhausted to Nomad beach and the only thing we could saw was secured nest with remaining, immature eggs and prints of small fins in powderly white sand under the starry sky. This time it was much easier task because the nest that already started to hatch was not far from our place, by The White Shell House. It was around 9am so very untypically. Still a bit sleepy we got on the motorbike and took a ride to the beach. The first two babies has just managed to leave the nest and swim away. The rest of fenced nest was moving slightly but not much was going on and it was hard to say for how long it might last.
There were more and more people gathering waiting for this event the same as we did, some of them even with small children. We had to go back to our hotel for an hour because we had a meeting with the crew of our Shambani Cottages planned earlier. Nevil was suppose to let me know if the whole hatching action would suddenly speeded up but we managed to go back and we even had to wait for these tiny babies to dig through the thick layer of sand. They were still not in rush.
We were waiting there over an hour (around noon) when they started to show up one by one and run along a corridor made especially for them in the sand towards humming turquoise. It was really a touching moment when these tiny creatures run as if they were programmed by nature and after a while they were carried away by wave. Later you see them on the surface catching breath floating on waves. So tiny in this chasm of the ocean. If females survive, they will come back many years later to the same beach to lay eggs.
The nature will make a complete circle, circle of life. If we consider that from the moment of hatching until reaching their maturity at least 27 years have to past than you simply can't call it in any different way but miracle. Such a small number of them survives, most of this time they spend in open ocean covering huge distances and finally, after few decades they come to the beach where they were born. Amazing and touching experience.
It was our third attempt. There were less nests this year than previously as we found out. At that time there were around 50 nests in Diani beaches, not all of them were empty yet but we didn't have more time because the date of our departure was getting closer faster than I wanted. On that day I really felt as if it was some kind of reward for me, from Africa. First of all we managed to get on time to the place located close enough to reach it without any problem. Secondly, all of that was going on during the day not at night when you can't see a lot. After all I talked to Nevil. He told me that usually after 3 days they excavate nest to check and count the number of eggs that hatched. Of course I wanted to see it but I was not expecting that there were another surprise waiting for us.
On 2nd August we went to the beach again. We were waiting there for Diani Turtle Watch. The owners of the property where the nest was relocated showed up too. This time there were no other people but us. Nevil started to dig in the sand. I didn't think that these nests are so deep and this one was almost 70 cm deep. It's amazing how these little guys dig through this layer of sand, incredible will of life.
So many days later, at the bottom of the nest we found another hatchlings. At first 9 and later another 7. Some had problems with eyes because they were attacked by ants. They had problems to find the right direction, turning in circles. After washing off their eyes they were taken away by the ocean. If it's about the survival of each of them, the nature will decide. All we could do was to secure their way to the ocean not giving a chance to birds waiting nearby for an easy meal. It turned out that not all of the eggs hatched. Some didn't evolve completly, some stopped at some stage and the yolk was still visible next to tiny body. However most of them reached the ocean. Those we could see on that day were a bit smaller. They needed more time to come to this world but it's hard to predict if their chances of survival are lower.
I had a chance to see sea turtles many times in different parts of the world but I have never thought that I could see this unique spectacle which is the miracle of birth of these beautiful creatures. Kenya has given me this opportunity by keeping us at the coast for long months and I wanted to witness this unique event so badly that we finally made succeeded. I couldn't dream of more beautiful scenery and better moment. Few days later we were sitting on board of the plane we had been waiting for monhts. Our flight was cancelled and rebooked 11 times. I was looking at dissapearing turquoise of the ocean when the plane was ascending. The remarkable experience of tiny turtles hatch I treated as a gift from Africa, for goodbye that broke my heart.
Kenya through all this time was revealing it's beauty and showing less beautiful problems of local people inhabiting the coast which most of the toursits won't even notice when they come for short period of time. Diani Beach kept us for long months giving us a chance to meet, stop, slow down the pace. It became our home away from home and a collection of "first times" - first rainy season, the first such a long stay away from home and proximity of the ocean but also a place that fulfilled my dreams many times. Only keeping us for so long at the coast could give us a chance to do all the things we wouldn't had enough time to do if we followed the original plan. I mean visiting Tsavo East twice and also Amboseli, help to local community in this difficult time for them but also seeing this wonder of nature that turtle hatching will remain for me forever. It was an honour to be a witness of this event at the very end of the most amazing July in the most extraordinary year of my entire up-to-date life. A magical goodbye with my Africa.
The photos of adult green turtles were taken in Western Australia while snorkelling on Ningaloo Reef in 2016.
Special thanks to Diani Turtle Watch for help in turning my dream into reality <3
You can find out more about Diani Turtle Watch from their FB site and here : https://localocean.co/
References:
Comments