top of page
Zdjęcie autoraKarolina Ropelewska-Perek

La Paz. Spacer z głową w chmurach czyli najwyżej położona stolica świata.

Zaktualizowano: 22 paź 2020


Widok na La Paz z kolejki Mi Teleferico.


Do La Paz przyjechaliśmy o 5 rano autobusem z Uyuni. Byliśmy zmęczeni bo całą drogę nie mogłam spać a wysokość nad poziomem morza od wielu dni dawała mi się we znaki. Nawet trochę się ucieszyłam na widok taksówkarza, który proponował kurs do hotelu z dworca za 25 Bob. Było mi już wyjątkowo wszystko jedno a jedyną rzeczą, o której marzyłam to prysznic bo nie mieliśmy możliwości skorzystania z tego luksusu przez ostatnie 2 dni pobytu na Altiplano. Zgodziliśmy się, chociaż powinna włączyć mi się lampka ostrzegawcza bo nikt inny nie brał taksówki z tego miejsca. Dopiero później przeczytałam w przewodniku, żeby unikać takich osób. Najwyraźniej w ogóle nie słuchał gdzie ma nas zawieźć bo zabrał nas do hostelu Wild Horse, zamiast do naszego hotelu Qantu. Brzmi tak samo, prawda? :D Dojechaliśmy tam parę minut później, ale teraz kierowca zażądał już 40 Bob. Nie miałam równo 25 i dałam 30 bo nie miałam innych pieniędzy, ale liczyłam się z tym, że reszty nie dostanę. Zaśmiał się i odjechał. Witamy w La Paz.



W hotelu przyjęto nas w zupełnie inny sposób. Od razu dostaliśmy pokój chociaż wcześniej uzgodniłam, że dostaniemy go dopiero o 12tej a w prezencie do tego darmowe śniadanie. Wszystko dlatego, że jakaś para nie pojawiła się dzień wcześniej i nie wiem czym sobie zasłużyłam, że zaproponowano go nam. Może wyglądaliśmy jak dwa nieszczęścia po tych wszystkich nieprzespanych nocach na Altiplano :D Niewątpliwą zaletą Qantu była cena ze śniadaniem w cenie, lokalizacja bo tuż za rogiem jest Witch Market i widok z restauracji na całą okolicę. Mieliśmy tylko jeden dzień na zwiedzanie La Paz, więc lokalizacja była dla nas bardzo istotna.


La Paz od El Alto dzieli 400 metrowe wzgórze.

Prysznic, śniadanie z widokiem na miasto, które dopiero budziło się do życia. Mimo wczesnej pory już teraz było czuć, że słońce zaczyna przypiekać. La Paz położone jest na wysokości 3700 do 4150, na którym leży El Alto - miasto włączone w 1987 roku do La Paz a obecnie najszybciej rozwijające się miasto Boliwii. La Paz zostało założone w 1548 roku przez hiszpańskiego Kapitana Alonso de Mendoza w miejscu inkaskiej wioski Laja, jako punkt łączący drogę pomiędzy Potosi a Limą. Położone w dolinie, otoczone górami Altiplano z górującym nad miastem szczytem Illimani, którego ośnieżone szczyty widać z różnych części miasta.

W hotelu Qantu dostaliśmy mapkę, recepcjonista polecił nam kolejkę Mi Teleferico. To super sposób na zwiedzanie tego wielkiego miasta, a na dodatek bardzo tani. Bilet na każdą z 11 linii kosztuje 3 Bob. Gdy w 2014 uruchomiono kolejkę gondolową w La Paz miała ona długość 10 kilometrów i już wtedy była najdłuższą tego typu kolejką na świecie. Miał to być sposób na udrożnienie zakorkowanego miasta i połączenie La Paz z El Alto, które dzieli strome zbocze o wysokości 400 metrów a dojechanie tam krętymi uliczkami zawsze było skomplikowane i czasochłonne. Na początku tego roku uruchomiono kolejne 2 linie. Planowana długość całego systemu Mi Teleferico to prawie 34 km.



My przejechaliśmy się 4 liniami i zatoczyliśmy pętlę w taki sposób, żeby do hotelu wracać bez wspinania się pod górę. Zaczęliśmy od stacji linii Celeste, El Prado. O tej porze dnia na tych liniach, z których korzystaliśmy nie było tłoku i prawie za każdym razem mieliśmy wagonik cały dla siebie. Następnie linia Amarilla do punktu widokowego, nowo otwarta linia Plateada i linea Roja, z której wysiedliśmy na Estacion Central.

Zwiedzanie La Paz w szybkim tempie raczej nie wchodzi w grę przez dużą wysokość i liczne wzniesienia. Szczerze to pojęcia nie mam jak oni tu mogą żyć bo dla nas powrót z restauracji do hotelu to było wyzwanie :D Całe życie pod górę :D Zanim tu przyjechaliśmy ponownie słyszeliśmy ostrzeżenia o kradzieżach, ale nie mogłam się oprzeć i zabraliśmy ze sobą na zwiedzanie starą lustrzankę. Na wszelki wypadek zmieniliśmy jedynie kartę, żeby w razie czego nie stracić zdjęć. W końcu najwięcej zdjęć i tak robiliśmy telefonami, bo tak szybciej, a nie chciałam kusić losu i nosić aparatu na szyi.


Targ Czarownic w La Paz.

Zwiedzanie zaczęliśmy od Targu Czarownic, który znajdował się parę kroków od naszego hotelu przy ulicy Melchor Jimenez. Ten znany targ to miejsce, gdzie sprzedaje się ziołowe i tradycyjne lekarstwa oraz składniki potrzebne do zadowolenia dusz ze świata ludu Aymara. To na przykład płody lam, które budujący dom zakopują w ofierze Pachamama ( Matce Ziemi). Można tu kupić suszone żaby i żółwie, afrodyzjaki, świece, pióra i wszystko czego potrzeba, żeby mieć szczęście w miłości, więcej pieniędzy, przezwyciężyć chorobę lub rzucić na kogoś klątwę :) Ale są też sklepiki z pamiątkami, biżuterią i w ten sposób powiększyłam moją kolekcję biżuterii z różnych stron globu. Świat czarów zostawiliśmy za sobą i ruszyliśmy w stronę Iglesia de San Francisco. To zaledwie kilka kroków od targu.



Budowa pierwszego kościoła zaczęła się w 1549 roku a ukończono ją w 1581. Konstrukcja zawaliła się przez ciężkie opady śniegu w 1610 i została odbudowana w latach 1744 a 1753. Jej fasada ozdobiona jest rzeźbami owoców chirimoya i tropikalnych ptaków. Bazylika stoi przy placu Św. Franciszka, mnóstwo tu ludzi, małych ulicznych stoisk, obok niesamowity ruch uliczny. Obserwujemy przez chwilę życie mieszkańców tego ogromnego miasta i ruszamy w poszukiwaniu stacji kolejki. Pytamy o drogę i w końcu jeden z przechodniów prowadzi nas na stację.



Miasto z góry wygląda fantastycznie. Czerwone dachy domów, plątanina uliczek a nad nią ciężkie chmury i szczyty gór. Zmieniamy linie kolejki i docieramy do El Alto. Stąd doskonale widać urwisko dzielące oba miasta, samoloty lądujące na lotnisku El Alto, ogromny targ, na który chwilę później zaglądamy. Dużo tu rdzennej ludności Aymara i wygląda na to, że można kupić tu wszystko. Kobiety sprzedają towar, obok bawią się ich dzieci, ludzie jedzą, spieszą się do kolejki Teleferico. Wracamy na stację i widzimy ogromną kolejkę, na szczęście nie na naszą linię tylko na tą jadącą w głąb El Alto.



Na Estacion Central kończymy jazdę kolejką i zaczynamy powrót do hotelu. Po drodze skusiliśmy się na lokalne jedzenie z ulicznej budki. Tanie i smaczne. Nie mogę oprzeć się świeżo wyciskanym sokom sprzedawanym z ulicznego wózka. Przejście przez ulicę nie jest tu prostą sprawą bo kierowcy jeżdżą jak szaleni nie bardzo zwracając uwagę na innych użytkowników drogi. Korki, spaliny i ludzie przebiegający pomiędzy zatrzymującymi się na chwilę samochodami, więc biegniemy za nimi. Schodzimy z kolejnego zbocza w kierunku hotelu. Szukamy fajnej restauracji w pobliżu, żeby coś zjeść po całym dniu zwiedzania. Hiszpański żołnierz, którego poznajemy przypadkiem poleca nam La Cueva z meksykańskim jedzeniem. Skorzystaliśmy z rady.



Kluczymy wąskimi uliczkami, znowu schodzimy w dół stromą uliczką i już oczami wyobraźni widzę nasz powrót do hotelu pod tą ogromną górę :D W La Paz to nieuniknione, w końcu i tak miasto przypomni, że znajdujemy się na dużej wysokości i ponownie odbierze swobodny oddech. Noc zapadła szybko. Zmęczeni zwiedzaniem rzucamy okiem na widok za oknem, gdzie skrzą się światła w domach, wypełniają dolinę niczym świetliki.



Rano spieszymy się na lotnisko. Mieści się ono w El Alto na wysokości 4150 mnpm i jest jednym z najwyżej położonych lotnisk pasażerskich na świecie. Ulice La Paz są tak zakorkowane, że obawiam się czy zdążymy na lot. Jednak kierowca zwinnie wymija kolejne pojazdy przyprawiając nas o dreszcze. Nie wiem czy tu istnieją jakieś przepisy ruchu drogowego, ale chyba inaczej nie da się prowadzić samochodu w tym mieście. Na lotnisko docieramy na czas. W oddali majaczy ośnieżony szczyt Illimani, La Paz żegna nas deszczem. Cieszę się, że po tylu dniach spędzonych na wysokości powyżej 4000 metrów, chłodu i złego samopoczucia, zostawiamy wszystko za sobą i lecimy w końcu do dżungli.



La Paz. A walk with head in the clouds in the highest capital city in the world.


One of murals found in the streets of La Paz

We arrived to La Paz at 5 am on the bus running from Uyuni. We were tired because I couldn't sleep all night and the altitude was taking a toll on us for days. I was even glad seeing a taxi driver who offered us a ride to our hotel from the bus station for 25 Bob. Exceptionally I didn't care anymore and the only thing I was dreaming about was a shower because we didn't have an opportunity to take advantage of this luxury for last 2 days of our stay in Altiplano. We agreed although a red light should have swichted on in my head because no one else was taking a taxi from this place. Later I read that one should avoid this kind of scams. Apparently he didn;t even listen where we want to go because we stopped in front of Wild Horse Hostel instead of our Hotel Qantu. Sounds the same, right? :D We reached the hotel few minutes later but now the driver wanted 40 Bob. I didn't have exactly 25 so I gave him 30 because I had not other money but I was expecting I wouldn't get the change. He just laughed and drove away. Welcome to La Paz.



We were welcomed at the hotel in totally different way. We were given a room right away in spite of that they wrote we could get it at 12 pm and free breakfast as a gift. All that because of some couple didn't show up a day before and I have no idea what I did I deserved it and it was offered to us. Maybe we just looked like two miseries after all those sleepless nights in Altiplano :D Undoubtedly, the advantage of Qantu hotel was th price including breakfast, location because Witch Market was right around the corner and the view from the restaurant on the neighbourhood. We had only one day to explore La Paz so location was an important thing.

A shower, a breakfast with the view on the city that was just about to wake up to life. In spite of early hour we could feel that sun was already burning. La Paz is located at the altitude of 3700 to 4150 meters where El Alto was erected - a city was joined to La Paz in 1987 and presently is the fastest developing city in Bolivia. La Paz was founded in 1548 by Spanish Captain Alonso Mendoza in a place of Inca village of Laja as a connecting point between Potosi and Lima. Placed in a valley, surrounded by mountains of Altiplano with the Illimani peaks covered in snow that can be seen from different parts of the city.

We were given a map at the hotel Qantu, recepcionist adviced us to use Mi Teleferico. It's a perfect way to explore the city and it's cheap in addition. A ticket foor each of 11 lines costs 3 Bob. When it was opened in 2014 in La Paz it had already 10 kilometers and was the longest aerial cable car system in the world. It was suppose to be a sollution drain congested city and connect La Paz with El Alto that is separeted by 400 meters high slope and getting there on the winding streets was always complicated and timeconsuming. At the beginning there were 2 lines opened to public. The completed system is suppose to reach almost 34 kilometers.



We took a ride on 4 lines and made a loop so that we didn't have to climb up on the way back to our hotel. We started with Celeste line, El Prado. At that time of a day there was no crowd and almost everytime we had a car for ourselves. Next was line Amarilla going to the view point, newly opened Plateada and linea Roja where we jumped off to Estacion Central.

Sightseeing of La Paz in fast pace is rather not an option because of the altitude and lots of hills. Honestly, I have no idea how they can live here because for us going back to the hotel from the restaurant was a challenge :D All life up the hill :D Before we came here we heard warnings about stealing but I couldn't resist and we took our LSR camera with us. We just changed memory card just in case because we didn't want to lose our photos. Finally we took most of photos with our phones, it's faster and I didn't want to invite troubles by carrying my camera hanging on my neck.


Mercado de Hechiceria - Witch Market in La Paz

We started sightseeing from Witch Market (Mercado de Hechiceria) located in Melchor Jimenez street just few steps from our hotel. This market is known as a place where traditional and herbal medicaments can be bought and components needed to please the spirits of Aymara world. These are for example llama fetus to bury when one is building a house in gratitude to Pachamama (Mother Earth). Youc can buy here dried frogs and turtles, afrodisiacs, candles, feathers and everything that is needed to have luck in love, more money, to overcome disease or put a spell on somebody :) There are also some shops with sourvenirs, jewelry and in this way enlarged my collection of jewelery from different parts of the world. We left the world of witchcraft behind and moved on to Iglesia de San Francisco. It's just few steps from the market.



The construction of first church started in 1548, it collapsed under heavy snowfall in 1610 and was rebuilt between 1744 and 1753. The facade is decorated with carvings of fruits like chirimoyas and tropical birds. The Basilica of San Francisco stands in the square Plaza San Francisco, there are a lot of people, small street stalls, right next to it incredible traffic. We kept watching life of citizens of this huge city for a while and we moved on to find a station of cable car. We asked for a way and finally one of pedestarians walked there with us.


Basilica of San Francisco in La Paz

The city looks amazing from above. Red roofs of houses, a tangle of streets and right above heavy clouds and peaks of mountains. We changed the line and reached El Alto. You can see the slope dividing both cities, planes landing in El Alto Airport, huge market where we took a look around after a while. A lot of indigenous people of Aymara and it looks like you can buy everything here. Women sellingtheir goods, kids playing next to them, people are eating and other are rushing to the station of Teleferico. We went back to the station and we saw a huge line of people, luckily they all were waiting for the other line going deeper to El Alto.





We finished our ride in Estacion Central and took a walk back to the hotel. We tried some local food from street stall. Cheap and tasty. I couldn't resist fresh juice sold from street cart. Walking on the other side of the street is not as simple as you might think because people drive like lunatics and don't bother with other users of streets. Traffic jam, exhaust fumes and people running between cars stopping for a moment so we follow them and run too. We walk down another hill towards our hotel. We were looking for some nice restaurant in vicinity to eat something after all day of exploring the city. Spanish soldier we met by accident adviced us to visit La Cueva serving Mexican food. We took the advice.



We were wandering along narrow streets, again walk down a steep streets and I could already see our walk back to the hotel climbing up this huge mountain :D It's unaviodable in La Paz, finally the city will remind you that you are on high altitude and again will take your breath away. Night fell quick. Tired after this long day we just took a glimps through the window where lights in houses filled the valley like fireflies.



We were rushing in the morning to get to the airport. Streets of La Paz are congested and I was affraid if we manage to get there on time. Our taxi driver passing other cars smoothly which gave us shivers. I'm not sure if there are any road rules in this city but on the other hand I don't think there is other way to drive here. We got to the airport on time. Snowcaped Illimani raving in the distance, La Paz said farewell with rain. I was glad that after all these days spent at the altitude over 4000 meters, cold and bad feeling we finally left it behind and fly to the jungle.


Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Commenti


bottom of page