top of page
Zdjęcie autoraKarolina Ropelewska-Perek

Mandalay. Podróż do dawnej stolicy Birmy.

Zaktualizowano: 22 paź 2020

Kuthodaw Paya zwana największą książką świata.


Mandalay. Dawna stolica Birmy nad rzeką Irawaddy. Od tego miejsca zaczęliśmy naszą przygodę z Birmą, która chodziła mi po głowie od lat i w końcu postanowiliśmy się tam wybrać łącząc drugi pobyt w Tajlandii z podróżą do Kambodży i Myanmy. Przylecieliśmy tu prosto z Bangkoku, miasta tętniącego życiem, fascynującego, jednak po paru dniach, męczącego. Pierwsze wrażenie - miałam wrażenie, że ten lot przeniósł nas o lata wstecz. Przy hałaśliwym, pełnym samochodów, korków Bangkoku Mandalay wydawało się być prowincjonalnym, spokojnym miastem, gdzie czas płynie inaczej. Nie było tu turystów, z resztą w Myanmie również nie było takich tłumów jak w sąsiedniej Tajlandii. Może dlatego tak bardzo podobało nam się to miasto bo to trochę jak podróż w czasie. Dużo rowerów, rowerowe riksze, piękne złote pagody i wszędzie ci sympatyczni, ciekawi i życzliwi ludzie gotowi do rozmowy i z wielką nieśmiałością proszący o fotkę z nami na każdym kroku.




Na zwiedzanie Mandalay nie mieliśmy dużo czasu. Porannym lot z Bangkoku z przygodami jeszcze na lotnisku. Dotarliśmy na czas, ale okazało się, że po raz pierwszy w życiu zdarzyło mi się pomylić godzinę przylotu z godziną odlotu i w ten sposób ledwo zdążyliśmy na samolot. Szybka pobudka przed lotem trwającym 1.20h. Zorientowałam się z zaistniałej sytuacji dopiero czekając w kolejce do nadawania bagażu. Poziom adrenaliny skoczył od razu :D Szybki lot i wylądowaliśmy szczęśliwie a z lotniska wydostaliśmy się małym busem i dość szybko pokonaliśmy prawie 50 km dzielące nas od Hotelu Victory Point.

Cena pokoju w Victory Point była przystępna, chociaż przez całą podróż w Birmie zastanawialiśmy się skąd biorą te ceny, które totalnie nie pokrywają się ze standardem. Jeśli porównać te ceny do Tajlandii to tam za tą samą cenę dostawało się znacznie więcej. Śniadanie podawano tu na tarasie na dachu z widokiem na Mandalay zanim jeszcze słońce zaczynało palić niemiłosiernie i było miłym początkiem dnia. Krótko po przyjeździe udaliśmy się na pierwszy spacer ulicami miasta, na których trochę trudno było się odnaleźć.



Komunikacyjny chaos, do którego w Azji po prostu trzeba się przyzwyczaić. Siedząc później na dachu zastanawiamy się jak to możliwe, że samochody jadą tu bezkolizyjnie nie zwalniając nawet przed skrzyżowaniem a między nimi przemykają jeszcze piesi :) Walczyliśmy także z internetem bo działał różnie. Szukaliśmy kantoru, żeby wymienić dolary, co okazało się nie lada wyzwaniem bo przeszliśmy połowę okolicy. Przelicznik bywa tu różny, nawet w hotelowym menu. Na jednej stronie 3500 kyatów i 4500 kyatów to 4$ :-D na następnej 5$ to 4500 kyatów. Także lepiej oswoić lokalna walutę ;)

Na ulicach Mandalay popularnością cieszą się rowerowe riksze, które ciągną za sobą ich właściciele posturą często przypominających wątłych nastolatków. Jeden z nich bardzo nas zachęcał, żebyśmy skorzystali z jego usług szukając kantoru. Było to o tyle zabawne, że riksze nie są raczej obliczone na masę europejskich turystów. Przemek wyglądał przy nich jak Guliwer i skończył idąc obok rikszy bo żal mu było pana, który starał się dowieźć nas oboje do celu.



Szukaliśmy miłej knajpki, żeby coś zjeść. Menu w hinduskiej restauracji mnie zmroziło. Kozi mózg, kozie jądra i dalej już nie czytałam bo ruszyliśmy dalej :D Niedaleko naszego hotelu znaleźliśmy uliczną knajpkę "Golden Spider", gdzie jedliśmy przez cały czas pobytu w Mandalay, ale niech Was nie zmyli jej nazwa bo nie jedliśmy nic, co z nią związane. Uroda właścicielki zdradzała jej chińskie korzenie. Przedziwne są tu jednak zwyczaje, jak i w całej Birmie. Aby przywołać kelnera goście cmokają, mi od razu kojarzyło się to z przywoływaniem psa i nie mogłam się przemóc, ale kraj to obyczaj. Obsługiwał nas mały chłopiec, na pewno w wieku szkolnym, który wieczorami pomagał w restauracji. Późnym wieczorem przed restaurację podjechał oświetlony neonami autobus z panem śpiewającym w myśl zasady "śpiewać każdy może", ale nie zawsze jest to miłe dla otoczenia :D Tak przywitało nas Mandalay rozbudzając nasz apetyt na więcej wrażeń.



Następnego dnia postanowiliśmy wynająć taksówkę, żeby zwiedzić okoliczne atrakcje. W ten sposób w jeden dzień zobaczyliśmy to, na czym nam najbardziej zależało nie przypłacając tego zdrowiem bo na ten dzień zapowiadano 41 stopni w cieniu :D


Miejsca, które warto zobaczyć.


1. Kuthodaw Paya



U podnóża Mandalay Hill znajduje się Kuthodaw Paya i największa książka świata. W tych małych stupach (Pitaka Pagodas) znajdują się tablice. 729 marmurowych tablic !! Napisane w starożytnym języku Pali zawierają teksty Sutta Pitaka, Vinaya Pitaka i Abhidhamma Pitaka, trzy części nauk Buddy tworzące razem Tripitaka. W języku birmańskim zwana Maha Lawka Marazein Paya. Zbudowana przez króla Mindon Min w tym samym czasie co Pałac Królewski, krótko po założeniu miasta Mandalay w 1857. Prace nad tablicami zaczęły się w 1860 roku a ukończenie ich zajęło 8 lat.

Miejsce, które bardzo chciałam zobaczyć i nie myliłam się bo jest wyjątkowe.





2. Sandamuni Pagoda. Znajduje się tu 1774 tablic ukrytych w stupach. Na tych tablicach znajdują się komentarze do Tripitaki z Kuthodaw Paya. Świątynia została zbudowana przez króla Mindona w 1874 roku. Znana z ogromnej, złotej zedi , setek stup zawierających marmurowe tablice i największego w Myanmie wykonanego z żelaza Buddy Sandamani, od której wzięła się jej nazwa. Zbudowano ją jako memoriał dla zamordowanego w roku 1866 przez synów Króla Mindona Min, księcia Kanaung wraz z jego trzema synami. W latach 90tych grób pochowanych na tym terenie książąt został przeniesiony do mauzoleum w Mandalay.

Gdy król Mindon zwołał tu kiedyś 5 synod Buddyjski czytało te księgi 2400 mnichów, bez przerwy, przez prawie 6 miesięcy.



3. Sutaunpyei Pagoda.

Wzgórze Mandalay jest najwyższym wzniesieniem w okolicy. Ma 240 metrów wysokości i słynie z dużej ilości pagód i klasztorów. Na sam szczyt można wspinać się po schodach. Nas kierowca zawiózł pod same drzwi pagody Sutaungpyei. Z tego punktu widać całe Mandalay, okoliczne pagody. Od prawie dwóch stuleci jest najważniejszym miejscem pielgrzymek dla wyznawców buddyzmu z Myanmy.



4. Mahamuni Pagoda. To jedno z najważniejszych miejsc pielgrzymek wyznawców buddyzmu w całej Myanmie. To tu znajduje się najbardziej czczony posąg Buddy w kraju. Zbudowana w 1785 roku przez króla by Bodawpaya z dynastii Konbaung po kradzieży posągu podczas inwazji wrogich wojsk Królestwa Arakan. Wokół świątyni znajdują się stoiska sprzedające dary dla Buddy takie jak kadzidła, kwiaty i świece. Świątynia bywa bardzo zatłoczona w lutym podczas corocznego festiwalu, gdy tysiące wiernych przybywa oddać hołd Buddzie Mahamuni.

Mahamuni Pagoda w Mandalay kryje najważniejszy w Myanmie posąg Buddy. Ten wykonany z brązu wizerunek Buddy uważany jest za jedyny wierny wizerunek Buddy. Jego historia wiąże się ściśle z historią Arakanu, gdzie przebywał do roku 1784, gdy Birmańczykom udało się posąg zdobyć.

Nie jest znana dokładna data powstania posągu chociaż legenda głosi, że został on stworzony w Arakanie jeszcze za życia Buddy. Posąg mierzący 3,84 m wysokości i ważący ponad 6 ton umieszczono w małej komnacie zwieńczonej siedmiopiętrową wieżą. Spoczywa na tronie (palin) a na głowie ma koronę, wysadzaną diamentami, szafirami i rubinami, oraz odziany jest na sposób typowy dla birmańskich królów, z bramińskimi taśmami (salwe) skrzyżowanymi piersiach. Wierni oddając cześć posągowi Buddy naklejają od wieków płatki złota (shwe cha). Spowodowało to zniekształcenie posągu a warstwa go pokrywająca wynosi około 15 centymetrów i waży około 12 ton. Kobiety nie mają dostępu do posągu bo rytuał ten przysługuje jedynie mężczyznom (tak, panie po raz kolejny zostają w tyle).

Codziennie o 4 rano ma miejsce rytuał mycia twarzy i zębów posągu. Uczestniczy w niej starszy mnich z klasztoru Mahamuni i towarzyszą mu wierni ubrani ma biało. Święty wizerunek obmywany jest przez mnicha a w tym czasie trwają modły wiernych. Cała ceremonia trwa około godziny.

Odwiedziliśmy pagodę około południa. Kobiety modliły się siedząc na podłodze przed posągiem. Panowie oklejali posąg płatkami złota. Piękne, spokojne miejsce a to jedynie jeden z wielu skarbów Myanmy.



5. Most U Bein na jeziorze Taungthaman w pobliżu Amarapury. Zbudowany w 1850 roku i ma długość 1200m, przez co uważany jest za najdłuższy i najstarszy most tekowy na świecie. W porze deszczowej jezioro Taungthaman zalewa okoliczne tereny. Nie przyjechaliśmy tu na zachód słońca i może z tego powodu uniknęliśmy tłumów spacerując wśród mnichów, rozmawiając z mieszkańcami i przyglądając się jak spędzają tu czas mieszkańcy Amarapury. Przed wejściem na most panie sprzedają wyroby biżuteryjne, torebki z robione z pestek arbuza, zachęcają do zakupu. Z jedną z nich, Timo, ucięliśmy sobie pogawędkę bo uczy się angielskiego rozmawiając z turystami. Słyszę nawet komplementy pod swoim adresem pewnie ze względu na moją jasną karnację opierającą się promieniom słonecznym. Kobiety i dzieci chronią twarz przed słońcem tanaką, z której tworzą ładne wzory. Faktycznie, działa cuda o czym przekonałam się w Bagan. I zdjęcia. Robią sobie z nami zdjęcia jak z atrakcją turystyczną dla mieszkańców. Przemek śmiał się, że po tygodniu naszego pobytu pół Birmy na ze mną fotkę bo takiego zainteresowanie do tej pory nie budziliśmy jeszcze nigdzie ( no może jeszcze w Indonezji :D ).




Taung Mingi Pagoda i jeden z wszędobylskich kotów chłodzący się na środku schodów :)

6. Taung Mingi Pagoda w Amarapurze. Warto tu zajrzeć, gdy już zadacie sobie tyle trudu i dotrzecie do mostu U Bein bo to dosłownie obok. Tak, wiem. Kolejna pagoda i kolejne posągi Buddy, ale po spacerze po drewnianym moście w palącym słońcu to miejsce przynosi ukojenie.




Kolejny etap podróży - kierunek Bagan.


Opuszczaliśmy Mandalay głodni wrażeń. Miasto ma wyjątkowy urok a często jest pomijane bo turyści skupiają się na Bagan. Nie sądziliśmy, że sama jazda autobusem mającym lata świetności za sobą może być przygodą. Przemieszczanie się pomiędzy kolejnymi punktami podróży w Myanmie bywa tu bardzo ciekawe. Autobus odebrał nas z hotelu punktualnie o 8.30 i zbieraliśmy po drodze następnych pasażerów. Zanim opuściliśmy miasto była 10. Po drodze 2 postoje. Jeden na tankowanie a drugi na lunch. I jeszcze jeden nie planowany bo klima wysiadła i kierowcy oraz jego

Mahamuni Paya w Mandalay.

pomagierowi nie udało się tego naprawić, wiec pootwierali okna i popędziliśmy dalej. Dosłownie bo kierowca grzał po tych wertepach niemiłosiernie, chwilami trzeba było się trzymać, żeby z siedzenia nie spaść. Myślałam, że to przez tą jazdę część lokalnych pasażerów cierpi na chorobę lokomocyjną i co chwila wystawia głowę za okno w wiadomym celu lub korzysta z torebki nie tylko do wypluwania liści betelu. Ale jednak nie. To raczej narodowa przypadłość o czym przekonaliśmy się w dalszej części podróży. Droga do Bagan jak i pobyt w tym gorącym a zarazem magicznym miejscu był kolejnym etapem naszej podróży po wyjątkowym kraju jakim jest Birma.




Mandalay. A journey to former capital city of Burma.


The main stupa of Kuthodaw Paya is 30 meters high.

Mandalay. Former capital city of Burma located at the Irrawaddy River. This was the place where we started our adventure with Burma that was on my mind for years and finally we decided to go there combining the second trip to Thailand with Cambodia and Myanmar. We came here straight from Bangkok, a vibrant city, fascinating although tiring after few days. First impression - the flight has taken us years backwards. By the noisy, full of cars, clogged with traffic jams Bangkok, Mandalay seemed to be a provincial, calm city where the time flows in a different way. There were not tourists, although ni the rest of Myanmar there were no such herds of tourists like in neighbouring Thailand. Maybe this is why we liked this city so much because it was a bit like a time travel. Lots of bikes, bike rikshaws, wonderful golden pagodas and amiable, curious and friendly people everywhere, ready to talk and asking for a photo with us with shyness everywhere we went.



We had not much time to explore Mandalay. A morning flight from Bangkok with adventures right at the airport. We got there on time but it turned out that for the first time in my life I confused the time of landing with the time of departure and in this way we barely managed to get on the plane. It was a fast wake up before the 1.20h flight. I realized about the whole situation while waiting in the line to drop our checked baggage. The adrenaline level rose right away :D A fast flight and we landed happily, next we got off the airport with a small bus and we covered the distance of almost 50 km dividing us from the Victory Point Hotel quite fast.

The room price in Victory Point was affordable although through all our journey in Myanmar we were wandering where all the prices came from and they totally didn't match to standards of rooms. They were high if you compared them to Thailand where you get much more for the same price. They served breakfast at the terrace on the roof with the view on Mandaly before the sun started to burn unbearably and was a nice start of a day. Soon after arrival we set off to take a walk along the streets but it was a bit hard to find yourself.



A commuter chaos that you just have to get used to in Asia. Later we were sitting on the roof terrace wandering how it's possible to drive here unobtrusively without slowing down even when they were getting closer to crossroads and among all that pedestarians were sneaking around :) We were struggling with internet because it was working variously. We were looking for a money exchange to change dollars which turned out to be quite a challenge, we covered half of a neighbourhood to find it. The currency rate can get weird here, even in hotel's menu. On one page 3500 kyat and 4500 kyat is 4$ and on the next page 4500kyat is 5$. GoAs you can see it's better to tame local currency ;)

In the streets of Mandalay bicyckle rickshaws are very popular, pulled by their owners reminding a bit a teenager with frail body shape. One of them was encouraging us to use his service when we were looking for a money exchange. It was quite funny becuase these rickshaws are rather not prepared for European tourists's body mass. Pere looked like a Gulliver and ended up walking by the cart because he felt sorry watching this man trying to pull us to our destination.



We were looking for a nice place to eat. Menu in Hindu restaurant made my blood frozen. Goat's brain, goat's testicles and I finished reading in this point and we went further :D We found a street reastaurant called "Golden Spider" not far from our hotel where we used to eat through our whole stay in Mandalay but don't be deceived by it's name because we didn't try anything that is related to it. Face features of the owner was telling a lot about her Chinese roots. However the customs here were so weird like in whole Myanmar. Guests are pecking to call a waiter and I connoted this sound with calling a dog and just couldn't do it but different country, different customs. We were served by a young boy in school age who was helping in the restaurant in the evening. It was quite late when a illuminated with neon lights bus stopped in front of the restaurant and some guy was singing according to the rule "everybody can sing" but it's not always pleasant to eveyrbody around :D This is how Mandalay welcomed us and whetted our appetite for more impressions.

We decided to hire a taxi on the next day to explore local points of interest. In this way we could see all we came here for without sacrificing our health because weather forecast predicted 41 degrees Celcius in the shadow this day :D


Places worth to see.


1. Kuthodaw Paya lays at the base of Mandalay Hill. It is known to be the world’s largest book . In those small stupas (Pitaka Pagodas) plates of stone are hidden. 729 marble plates 1!! Written in ancient Pali language consist of texts of texts of the Sutta Pitaka, the Vinaya Pitaka and Abhidhamma Pitaka, three parts of Buddha's teachings that make up the Tripitaka. In Burmese known as the Maha Lawka Marazein Paya. It was built by the King Mindon Min at the same time as Royal Palace, soon after the city was founded in 1857. The work over Kuthodaw Paya's plates started in 1860 and took 8 years to complete.

The place I wanted to see and I was not wrong because it's unique.



2. Sandamuni Pagoda. 1774 stone plates hidden in small stupas. Comments on Tripitaka from Kuthodaw Paya were carved on those plates. It was built by King Mindon in 1874.

It is known of a large, golden zedi, hundreds of stupas containing marble plates and the largest iron Buddha image in Myanmar, the Sandamani, after which it is named. The Sandamuni Pagoda was built as a memorial to Prince Kanaung and his three sons, who were murdered in 1866 by two of King Mindon Min’s sons. In the 90s the tombs were moved to a mausoleum in Mandalay.

Once King Mindon called a Buddhist synod where 2400 monks were reading constantly these books through 6 months.



3. Sutaunpyei Pagoda.

Mandalay Hill is the highest peak in the area. It's 240 metres high and is famous for its abundance of monasteries and pagodas. You can attemt to climb the stairways. Our driver took us directly to the doors of Sutaungpyei Pagoda. The whole Mandalay and its neighbourhood can be seen from this point. It is a major pilgrimage site for Burmese Buddhists for almost two centuries.



4. Mahamuni Pagoda, Mandalay.

The temple is one of the most important Buddhist pilgrimage sites in Myanmar. The place which houses the Mahamuni Buddha statue, the most highly revered Buddha image in the country. The pagoda was built in 1785 by King Bodawpaya of the Konbaung dynasty after the Mahamuni image was captured during the invasion of the Arakan Kingdom.

Several shops around the temple sell offerings for the Mahamuni Buddha such as incense sticks, flowers and candles. The temple gets crowded especially during annual festival held in February when thousands of Buddhist devotees come to pay their respect to the Mahamuni Buddha. The Mahamuni Pagoda in Mandalay houses the most important Buddha image in Myanmar. That image made of bronze is considered to be the only exact effigy of Buddha. Its history is strictly connected with history of Arakan where it was captured in 1784 and taken by Burmese.

The exact date of creation of the image is unknown but it is believed that it was made in Arakan when the Buddha was still alive. The image that measures 3,84 meters and weights over 6 tonnes is enshrined in a small chamber topped with a seven tiered Burmese style roof. It sits on a throne (palin) with crown with diamonds, rubies and saphires wearing typical royal costumes with Brahmanic cords (salwe) and regalia crossing his chest. To pay respect to the Buddha image, male devotees apply gold leaves (shwe cha in Burmese). As a result, the Mahamuni Buddha is covered with a thick layer of gold of about 15 centimeters with the weight of 12 tonnes, which has distorted the shape of the image. Women have no access to the image and the ritual is available to men only (yes, women have back sit again).

Every morning at around 4 am the ritual of washing the face and teeth of the image is performed. A senior monk of the Mahamuni temple assisted by a number of helpers wearing white clothes washes the face of the image and brushes the teeth. A monk is washing Buddha's face and devottes are praying at that time. It takes about an hour every day.

We visited this pagoda around noon. Women were praying sitting on the floor in front of the Buddha image. Men were placing golden leaves. Beautiful and so peaceful place, one among many treasures of Myanmar.



5. U Bein Bridge on Taungthaman Lake near #Amarapura. It was built in 1850 and it's 1200 meters long and it is considered to be the longest and the oldest teak bridge in the world. During rainy season waters of Lake Taungthaman cover surrounding land. We didn't come here to see the sunset and maybe this is why we avoided crowds walking among monks, talking to local people and watching how citizens of Amarapura spend their time. Right before the bridge entrance ladies sell jewelery, bags made of watermelon seeds, they encourage you to buy some. One of these ladies,Timo, talked to us because she learns English talking to tourists. I can even hear some compiments leveled at me I think it's because my light skin that resists sun rays. Ladies and kids in Myanmar use tanaka to protect their skin from the sun and they create lovely patterns on their faces. Actually it works and I convinced myself about it in Bagan. And photos. They keep taking photos with us like we were some kind of tourist attraction for locals. Pero wa laughing that after one week of our stay half of Burma has already a photo with me because until now we hadn't inspired such curiousity anywhere else ( ok, maybe in Indonesia :D ).




Stupa in Taung Mingi Pagoda, Amarapura.

6. Taung Mingi Pagoda in Amarapura. It's worth to step in if you managed already to get to U Bein because it's just few steps away. Yes, I know. Another pagoda and next Buddha statues but after a walk along the wooden bridge in a burning sun, this place will soothe you.


Another leg of the journey - direction Bagan.


We were leaving Mandalay desiring more impressions. The city has some unique charm but it's often omitted because most tourist focus on Bagan. We didn't think that a trip on a bus that had his hey days behind could be an adventure. Moving from one point to another in Myanmar can be really interesting. The bus picked us up from the hotel exactly on 8.30am and we were collecting next passengers along the way. Before we left the city it was already 10. 2 stops on the way. One to tank the bus and another one to eat lunch. The was one more unplanned stop because the AC got broken so the driver and his helper tried to fix this but they didn't manage to do something with it so they just opened the windows and we rushed

Rain or shine he's always in a mood for exploring new places :)

off. Literally because the driver was speeding on this bumpy road like maniac, sometimes we had to hang on to the seats to avoid falling of. I thought that maybe this was the reason why some of local passengers were suffering from motion sickness and they kept sticking their heads out of the window for an obvious reasons or they were using a bag not only to spit out betel leaves. But no. It is some kind of national problem and we convinced about it soon. The road to Bagan as well as our stay in this hot but magical place was next part of our trip around this unique country that Burma surely is.



Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Kommentare


bottom of page