top of page
  • Zdjęcie autoraKarolina Ropelewska-Perek

Siquijor, wyspa czarów i plaż. Filipiny.

Siquijor, nasz kawałek raju.

Siquijor..to nawet brzmi cudownie. Sama nazwa spodobała mi się od początku, gdy tylko przeczytałam o tej wyspie położonej w regionie Central Visayas. Szukałam miejsca, gdzie moglibyśmy wypocząć po zwiedzaniu Hong Kongu i pozostałych miejsc, zaplanowanych do zobaczenia podczas naszej podróży w 2012 roku. Trafiłam na tą niewielką wysepkę i to co o niej przeczytałam..tajemnicza wyspa szamanów i uzdrowicieli. Przeszło mi przez myśl, że może tu ktoś zaradzi na moje bolące plecy..kontuzja, która ciągnęła się za mną od czasu wejścia na wulkan na Bali rok wcześniej. Jednak bardziej niż masaże pomaga tu jednak słońce, pusta plaża i palmy..to zawsze działa na mnie kojąco.



Bezpłatna wiza na Filipiny była w tym czasie wydawana na 21 dni (teraz już na 30 dni) dlatego postanowiliśmy tyle czasu spędzić w tym kraju. Manila, wulkan Taal, Panglao z krótkim wypadem na zwiedzanie Bohol. Do końca nie wiedzieliśmy jak przedostaniemy się na Siquijor bo prom pływał z Tagbilaran (Bohol) i wypływał o jakiejś nieludzkiej godzinie. Na Alona Beach na Panglao bez problemu można było znaleźć oferty różnych wycieczek łodziami bangka na sąsiednie wyspy. W ten sposób odwiedziliśmy Pamilican, Balicasag, Virgin Island. Taką łodzią właśnie postanowiliśmy dostać się bezpośrednio z Panglao na Siquijor.



Nie wiem czy Filipińczycy już tak mają, ale nigdy nie zdarzyło nam się wypłynąć punktualnie. Tym razem również :) Pojawił się człowiek, z którym się umawialiśmy na ten rejs i zażądał pieniędzy na paliwo 2000Php. Po dopłynięciu mieliśmy mu dopłacić 1300Php. W końcu odbiliśmy od brzegu z ponad godzinnym opóźnieniem. Delikatnie mówiąc troszkę nami kołysało, ale tym razem widzieliśmy jedynie delfiny i żaden rekin wielorybi pod nami nie przepłynął jak podczas wycieczki na Pamilican. Przepłynął sobie wtedy spokojnie pod naszą bangką a my mieliśmy obawy, że machnie ogonem a my wylądujemy w tej falującej otchłani.

Płynęliśmy tak 2,5 godziny i w końcu dobiliśmy szczęśliwie do brzegu. Innego brzegu niż ustaliliśmy z szefem tego „kapitana” bo chcieliśmy dopłynąć do Lareny. Wysadził nas na terenie jakiegoś ośrodka sugerując, żebyśmy tu szukali noclegu albo wzięli taksówkę. Do Lareny 7km i z ciężkimi plecakami marsz odpadał. Tak się z nami kłócił, że w końcu zadzwonił sam po policję. Skończyło się na tym, że policja odwiozła nas do miasta gdzie złapali nam jeepneya a „kapitan” odszedł z kwotą mniejszą o 300Php bo z umowy się nie wywiązał. Mój mąż jest bardzo spokojnym i opanowanym człowiekiem, ale tym razem myślałam, że będą ofiary w ludziach tak się zdenerwował :)


Charisma Beach Resort, Siquijor


Przemiły kierowca jeepneya zawiózł nas do Siquijor City, gdzie po zrobieniu zakupów pojechaliśmy na południe wyspy. Całą drogę do Solangon opowiadał nam o tej wyspie. Nie mieliśmy rezerwacji więc szukał dla nas noclegu i tak trafiliśmy do Charisma Beach Resort. Pierwsze kroki przez teren Charismy i na widok plaży dosłownie się wzruszyłam. Zostaliśmy bez wahania. Wyglądała bajecznie z palmami porastającymi brzeg plaży na tle turkusowego morza. Widok jak z pocztówki, o której każdy myśli, że to photoshop ;) Najpiękniejsze zachody słońca ever było nam dane podziwiać praktycznie każdego wieczoru a z plaży wyganiały nas kraby biegające wszędzie wokół nas. Odpływy były doskonałą okazją do obserwacji stworzeń, które utknęły niedaleko brzegu w płytkiej wodzie. Każdego wieczoru przed zachodem słońca chodziliśmy na spacery brzegiem morza. Widok rozgwiazd i wężowideł nie należał tu do rzadkości. Niewątpliwą zaletą tego miejsca okazała się jego właścicielka – Jeziel. Przesympatyczna osoba, bardzo życzliwa i pomocna. Tak nam się tu spodobało, że zostaliśmy dłużej niż planowaliśmy :)



Dni upływały nam na lenistwie. Plaża, basen, słońce i te przepiękne zachody słońca. Ruch uliczny tu prawie nie istnieje dlatego też zdecydowaliśmy się wypożyczyć skutery i wybrać się w głąb wyspy. 300Php za dzień przy wypożyczeniu na 3 doby. To był pierwszy raz podczas naszych podróży, gdy zwiedzaliśmy w ten sposób i od tego czasu stało się to jakąś tradycją :) Szukaliśmy wodospadu mijając po drodze małe wioski. Zatrzymaliśmy się przy małym domku widząc przed nim drewniane rzeźby. Domek był naprawdę maleńki i mieszkała w nim bardzo liczna rodzina. Już wtedy woziliśmy ze sobą upominki dla dzieci. Maskotki i lizaki trafiły do tych maluchów a od ich taty kupiliśmy drewniane posążki. Jeden nadal stoi w naszym salonie i przypomina tą przepiękną wyspę. Filipiny to nie tylko piękno przyrody, ale też ludzie. Nie widziałam do tej pory większej biedy niż na przedmieściach Manili..to inny wymiar biedy niż ten europejski..



Największą zaletą wyspy jest przyroda, ale można znaleźć również stare budowle. W Lazi warto zajrzeć do kościoła St. Isidore chociaż kościołów na Filipinach dostatek to ten jest ładnie położony i niszczejący jak pozostałe, niestety. Cambugahay Falls niedaleko Lazi i Lugnason Falls za miejscowością Napo to takie małe klejnoty tej wyspy. Wjechaliśmy również krętą drogą, serpentynami wijącymi się po zboczu do San Antonio, które kiedyś słynęło z szamanów i gdzie można ich podobno nadal znaleźć. Widoki z góry na morze – choćby dlatego warto tu zabłądzić. Paliton Beach, o której wspomina Lonely Planet lekko nas rozczarowało. Przybijają tu łodzie rybaków, na plaży mnóstwo wyciągniętych sieciami korali i rozgwiazd. W ciągu 3 dni przejechaliśmy wyspę wzdłuż i wszerz przypatrując się życiu ludzi w sennych wioskach. Poza niemiłą sytuacją z „kapitanem” wszyscy tu byli bardzo mili, ciekawi i uśmiechnięci.



Siquijor to miejsce gdzie można odpocząć po trudach podróży, gdzie dni płyną a czas wyznaczają wschody i zachody słońca. Najlepiej tam nie jedźcie bo zanudzicie się na śmierć na tych przepięknych plażach z wyspą Negros majaczącą w oddali, leżąc pod palmą, sącząc drinka z rumem Tagaytay i sokiem mango ;) Pozwólcie, że to będzie tylko mój kawałek raju :)



Siquijor, the island of witchcraft and beaches. Philippines.


A piece of paradise, Siquijor, Philippines.

Siquijor...it even sounds perfectly to me. I liked the name of this island from the first time I've read about it. The island tucked away in Central Visayas. I was looking for a place whre we could get some rest after visiting Hongkong and other places planned to see during our trip in 2012. I bumped into it in guidebook and what I've read about it..misterious island of healers and witch doctors. It came to my mind that maybe here someone would finally help me with pain in my back..injury that I could still feel after climbing a volcano in Bali a year ago. The thing that helps here more than massages is the sun, empty beach and palm trees..it always soothes me.



Free visa for Polish people was given only for 21 days (now it's 30 days) so it was clear to us that we would have spent 3 weeks in Philippines. Manila, Taal volcano, Panglao with short sightseeing of Bohol. We didn't know exactly how we would get to Siquijor because the ferry was leaving from Tagbilaran (Bohol) at some barbaric hour. There was a wide range of trips to other islands with bangka boats that you could buy on Alona Beach at Panglao Island. This is how we visited few of them like Pamilican, Balicasag, Virgin Island. We decided to get bangka to get to Siquijor.



I'm not sure if all Filipinos have such a tradition or time flows differently here but we had never left on any trip at appointed hour. Neither this time :) A man that we had an appointment on this cruise appeared and wanted money for fuel from us 2000Php. After arrival to Siquijor we were suppose to pay him another 1300Php. Finally we shipped out one hour delayed. The boat was rocking on the waves but at least this time no whale shark swam under our boat like during our cruise to Pamilican and all we have spotted were dolphins. He swam under our bangka and we were scared that if he wagged his tail we could had landed in this rippling abyss.


Port of Siquijor.

We were sailing our bangka for 2,5 hour and finally we have reached the shore. The problem was that we agreed with the boss of our „captain” to get to Larena which was 7 km further. We meant another shore than this one :) He wanted to leave us on the property of some resort and suggested to get an accommodation here or get a taxi to Larena. He was arguing with us and finally he called the police. That was fine with us but it took some time to policemen to get here. The policemen took us to Larena and get us a jeepney and our „captain” left with 300php less than he had expected because he didn't comply to the commitment. My husband is a reallycalm and possessed man but this time he got mad so badly that I was affraid that someone might get hurt for example our „captain” :)



The driver of jeepney was a really nice person. He waited for us while we were making some shopping in Siquijor City before we set off to the south of the island. He was telling us about the island all the way to Solangon. We had no reservation so he was looking for a hotel for us. This is how we found Charisma Beach Resort. Few first steps along the path in Charisma and the view of the beach..I could feel the tears running down my cheeks. We decided to stay without hesitation. It looked magical with those palm trees growing on the beach with turquoise sea in the background. The view like from the poscard when everyone thinks its photoshop ;) We could have watched the most stunning sunsets ever almost every evening and the only thing that chased us away from the beach were crabs running everywhere around us. Low tide was a perfect opportunity to observe marine creatures that stuck in the water not far from the shore. Every evening before sunset we took long strolls. The view of starfish and brittle stars was not rarity in here. Undoubtedly, the owner, Jeziel, turned out to be one of the advantages of this place. She's very kind, helpful and friendly. We loved this place so much that we stayed here longer than we had planned.



Days were passing by leisurely. The beach, pool, the sun and those magnificent sun sets :) There is almost no traffic in Siquijor so we decided to rent a scooter and explore the island. We bargained a little and agreed on 300 Pesos per day (when renting for 3 days). It was the first time when we had chosen this type of sightseeing and from that time it became some kind of tradition during our trips :) We were looking for a waterfall passing by small vilages on the way. We stopped by one small house when we saw some wooden sculptures. The house was really tiny and there was a numerous family living in it. We had some gifts for kids with us at that time. We gave them mascots and lollipops and we bought sculptures from their dad. One of them is still standing in our living room reminding us this beautiful island. Philippines is not only a wonderful nature but people too. I've never seen such poverty like at the outskirts of Manila..it's different dimension of poverty than the european one..



Nature is the biggest advantage of this island but you can find here some old buildings too. St. Isidore church in Lazi is worth a visit although there are many churches in Philippines but this one is settled in nice place. Unfortunatelly it dilapidates like all of the churches in Philippines. Cambugahay Falls near Lazi and Lugnason Falls located near Napo village are little gems of Siquijor. We took the winding road to San Antonio which meanders along the slope of a mountain in the heart of Siquijor. The village is known as a place where witch doctors could be found. The view from the road on the sea is a good reason to come here too. Paliton beach which is mentioned by Lonely Planet is a little bit dissapointing as in this point fishermen boats reach the shore and there are lots of corals and starfish pulled out of the sea. We traveled the island length and breadth during these 3 days watching the life of people in sleepy villages. Excluding the situation with „captain” all the people we've met were kind, smiling and helpful.



Siquijor is a place where you can take a rest after tiresome trip. Days pass one by one and time is set down by sunrises and sunsets. Take a piece of advice and don't go there or you will get bored to death laying on one of these stunning beaches under the palm tree, sipping a drink with Tagaytay rum and mango juice with Negros Island looming in the distance ;) Let it be my own piece of paradise :)


Me at paradise beach of San Juan, Siquijor, Philippines.

158 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page